czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 39

***
-Panno Payne niech pani nas nie opuszcza! - krzyczał jakiś mężczyzna gdy odpływałam w szpitalu. Bolało mnie wszystko, a dziecko wychodzące na świat rozsuwało przeszkody na swej drodze powodując niesamowity ból. 
-Alexis nie zostawiaj mnie! - usłyszałam smutny i mętny głos ukochanego. 
-To boli! - krzyczałam. A po kilku minutach słyszałam zdecydowane polecenia lekarzy i krzyki:"Przyj" Więc tak robiłam. Ból był nie do opisania. Wszystko rozrywało mnie od środka. Liam trzymał moją dłoń, a ja z całej siły ściskałam ją by jakoś ukoić ból, wiedziałam równie dobrze jak on, że mogłam mu połamać rękę, ale jednak był przy porodzie. 
***
-Gratuluję dziewczynka. - uśmiechnęła się do mnie lekarka. Dałą mi ją na chwilę potrzymać, ale potem zauważyłam, że mała robiła się powoli sina.
-Lekarza! Z małą coś jest nie tak! - krzyczałam i spojrzałam na Payne'a. Był nie mniej przerażony niż ja.Szybko podbiegła do nas jakaś doktórka i pielęgniarka a ja podałam im małą. 
-Siostro, wszelkie badania. EKG,RTG i inne podstawowe, szybko! - wydała rozkaz. Pielęgniarka z małą i lekarzem udała się by zrobić badania.

***
-Niestety Pani córka ma problem z jedną nerką, ale do czasu wypisu pani ze szpitala postaramy się, usunąć zagrożenie by córka była zdrowa. - uśmiechnął się do mnie lekarz. 
-Ale to coś poważnego? - spytałam przerażona.
-Cóż problem z nerką to nie przelewki, ale jako iż u brzdąca od razu to wykryto to równie szybko można to wyleczyć. Podamy odpowiednie leki i po problemie. - uśmiechnął się ponownie i spojrzał na Liam'a.
-Mogę z mężem ją teraz zobaczyć? - zapytałam.
-Oczywiście. Siostro, pokażesz państwu gdzie leży córeczka państwa Payne? - pielęgniarka skinęła głową.
-Proszę za mną. - uśmiechnęła się, a ja z Liam'em udaliśmy się za nią.
Przeszliśmy wąskim korytarzem, potem nieco większym, aż trafiliśmy na oddział dziecięcy. Kobieta pokazała nam małą. Miała śliczne piwne oczy po mnie i po ojcu, a uśmiech na pewno po nim, nosek miała mój. Dla mnie było to dziecko ideał. Leżała w łóżeczku a do niej podłączono wiele rurek i wyglądała tak bezbronnie, że popłakałam się. Łzy spływały po moich policzkach. 
-Jak ją nazwiemy? - zapytałam Liam'a.
-Ja myślałem o Zoe. - szepnął mi do ucha.
-Zoe,Zu,Zo... Podoba mi się. - uśmiechnęłam się. - Zoe Payne. 
Liam również się uśmiechnął. Patrzyłam na córeczkę z troską. Zawołałam pielęgniarkę pytając ją czy mogę wziąć ją i potrzymać. Pozwoliła mi na krótko ponieważ muszą jej podać leki, ale krótka chwila i już stanę się szczęśliwsza. Pielęgniarka dała mi Zoe w ramiona, a ja trzymałam ją delikatnie, wkrótce dałam ją także potrzymać Liam'owi.
-A kogo my tu mamy mała panno? - mówił Liam. - Tatuś tu jest! - uśmiechał się wpatrując w małą jak w obrazek.
-Wariacie wiesz, że ona Cię nie rozumie? - zaczęłam cicho się śmiać. 
-Cicho, nie zna się mama prawda? - wziął jej kruchą rączkę i machnęli oboje ręką. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.Byłam szczęśliwa. Miałam szczęśliwą kochającą się rodzinę, wspaniałych przyjaciół...Czegoż więc więcej chcieć? 

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 38

Wychodząc z domu, kurczowo trzymałam się Liam'a. Ciągle mam jakieś cholerne przeczucie,że stanie się coś złego, że coś się wydarzy...coś co nie powinno. Bałam się o dziecko. Cholernie się o nie bałam. Przechodząc obok krzaków i zmierzając w stronę pubu usłyszałam szelest. Szybko spojrzałam w tamtą stronę i nikogo nie było, a potem głucha cisza. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Przywarłam bliżej do ciała chłopaka, a jemu nie umknęło moje dziwne zachowanie.
-Ej Alex, co jest? - zapytał i zatrzymał się tuż przede mną. Spuściłam wzrok.
-Nic, chodźmy już. - skłamałam.
-Alex...widzę. Znam Cię, jesteś moja żoną, matką mojego dziecka,wiem że coś się trapi. Co się dzieje?
-Nic. Tylko mam dziwne uczucie jakby ktoś nas śledził, albo że stanie się coś strasznego...Chodźmy już. Proszę. - jęknęłam.
-To może wrócimy do domu? - zapytał z troską.
-Nie Liam. Niedawno wzięliśmy ślub, przyda nam się trochę zabawy, nie będziemy z niej rezygnować, bo ja mam jakieś przeczucia. Idziemy, czy będziemy tak stać?
-No dobrze. - uległ wreszcie. Ostatni raz zerknęłam jeszcze w miejsce, gdzie słyszałam te hałasy, nic nie zauważyłam więc tylko przelotnie wzruszyłam ramionami i trzymając się Liam'a szliśmy dalej.

***
-Liam! - krzyczałam imię ukochanego, przedzierając  się przez tłumy pijanych ludzi. Jak ja nienawidziłam takich ogromnych imprez. Łatwo się zgubić i nie wiadomo co jeszcze.
-LIAM! - krzyknęłam z całych sił. Zaczęłam łapać kolejne szybkie wdechy, gdy skurcz który mnie złapał nasilał się.  - Nie,nie nie mogę urodzić.Za wcześnie. Nie, tutaj,nie teraz.Kurwa! - krzyczałam nieco ciszej na samą siebie.Wtedy przed oczami mignęła mi sylwetka Styles'a i Malik'a.
-ZAYN,HARRY! - krzyknęłam w tamtą stronę. Chłopcy zatrzymali się i rozejrzeli po tłumie, do kogo mogą należeć te krzyki. Stanęłam na sekundę na palcach, by mnie dostrzegli.
-Co się dzieje? Alex?! - powiedział zdenerwowany Harry gdy wyłapał mnie wzrokiem po sali i już stał przede mną wraz z Zayn'em.
-Nie wiem...nie wiem...Boli! Chyba się zaczyna. - krzyknęłam i złapałam loczka za dłoń powoli osłaniając się na kolanach.Chłopak nie czekał i podtrzymał mnie. Znajdź Liam'a i resztę! Wyjdę z nią na świeże powietrze i zadzwonię po karetkę. - poinstruował Harry mulata, który tylko przytaknął.

***
-Harry, boli... - jęknęłam po raz setny, gdy oczekiwaliśmy na przyjazd karetki. Wtedy zauważyłam jak spirnt'em Liam biegnie do mnie z pubu, a za nim reszta.
- I co z nią? - zapytał Liam loczka.
-Ja tu jestem kretynie! - warknęłam, a po chwili po raz kolejny krzyknęłam z bólu.
-Jak widać...- zaczął Harry.
-Gdzie ta cholerna, popieprzona karetka! - krzyknęłam ze złością i usiadłam z pomocą Liam'a na jakiejś ławce, by było mi wygodniej.
-Już jest! - odkrzyknął nagle Horan i palcem wskazał jadący szybko pojazd z włączoną syreną.
Nawet nie wiem jak szybko to wszystko się działo, zaczęłam tracić świadomość. Traciłam powoli oddech.
Jedyne co pamiętam teraz, to przerażony wyraz Liam'a, gdy moje powieki stawały się coraz cięższe, a lekarze wciągali mnie na noszach do pojazdu...Potem była tylko ciemność.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 37

*Następnego dnia*
Nadszedł ten upragniony dzień. Nie ruszałam się wczoraj z łóżka cały czas, by dzisiaj wstać silniejsza i stanąć przed ołtarzem mówiąc "Tak". To najpiękniejszy dzień w moim życiu.Nim ja i Liam się obejrzeliśmy był już to 7 miesiąc ciąży i jak dalej będzie się maleństwo prawidłowo rozwijać to na 17 sierpnia dzidziuś przyjdzie na świat, a ja zostanę matką.
***
-Alex chodź do fryzjera, bo nie zdążymy na przymiarkę! - wywrzeszczała mi z salonu Amy. Miała rację.Siedziałam przed lustrem rozmarzona myślami gdzie indziej, a za 10 minut mamy być u fryzjera, a potem pojechać na przymiarkę sukni ślubnej. Liam wynajął stylistów dla mnie by pomogli Amy mnie przygotować. O godzinie 12 stanę z nim na ślubny kobiercu!Do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
Zabrałam ze sobą tylko telefon i zbiegłam po schodach. Amy chwyciła mnie za rękę i wsiadłyśmy do samochodu Josh'a, kumpla chłopaków, który miał na razie robić za naszego szofera. Zawiózł nas do salonu fryzjerskiego i zaczekał w samochodzie.
Gdy usiadłam na krześle, stylistka wzięła mnie w swoje ręce. Co chwila włosy psikała mi różnymi lakierami, ,smarowała żelami, a palcami później odgarnęła jedną część i włosów i zakręciła na nim loczki. Z drugą częścią zrobiła to samo, a potem z wszystkiego spięła koka, a niektóre kosmyki włosów opadały mi na twarz.
-Wyglądasz cudownie! - zapiszczała Amy.Uśmiechnęłam się.Musiałam wyglądać cudownie, bo dzisiejszy dzień miał być magiczny.
***
Potem Josh zawiózł nas do stylistów. Na wieszaku była już moja suknia ślubna, którą już zachwyciła się gdy tylko ją zobaczyłam. Zayn i Liam mieli gust muszę przyznać.Jeden ze stylistów ściągnął kreację i przy pomocy innych nałożyli ją na mnie, gdy tylko rozebrałam się do bielizny. W pasie zawiązali mi dużą białą kokardę,  a gdy dali mi podwiązkę założyłam ją i uśmiechnęłam się do siebie.
-Na ślubie będzie ubaw. - rzekłam do Amy.
-Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak Liam męczy się z podwiązką. - zachichotała moja przyjaciółką.
Nim się obejrzałyśmy wielkimi krokami nadchodziła godzina 12. Josh szybko wskoczył w garnitur i czekał, aż ja i Amy chwycimy bukiety z frezji i pojedziemy na ceremonię.
***
-Josh gdzie my jedziemy? Minąłeś kościół? - zapytałam chłopaka. On i Amy tylko zaśmiali się.
-Liam wymyślił inne miejsce ceremonii.Dużo lepsze, ale to niespodzianka. - odpowiedział. Westchnęłam głęboko i siedziałam cicho do końca drogi.
-Już jesteśmy, księżniczko. - oznajmiła Amy. Wysiadłam szybko z auta.
To było molo. Piękne morze przed nami. Widzę Liam'a, który się do mnie uśmiecha. Jego spojrzenie, sposób mówienia i wszystko co z nim związane spowodowało, że ja się uśmiechał. Josh chwycił mnie za rękę, a Amy pognała na miejsce obok Louis'a, którzy byli naszymi świadkami. Chłopak prowadził mnie do Liam'a. Nie było dużo ludzi, ale wtedy zauważyłam kogoś. Moją rodzinę. Mamę,tatę i moją malutką siostrzyczkę, która miała dopiero kilka miesięcy.Była też rodzina Liam'a i reszty zespołu, był też ich ochroniarz Paul, Simon...Wszyscy których znamy. W moich oczach zakręciły się łzy, ale powstrzymałam je.
Wreszcie dotarłam do Niego. Chwycił moją dłoń, a ja podeszłam do niego jeszcze kilka kroków by stanąć równo z nim. Patrzyłam z zahipnotyzowaniem w jego czekoladowe oczy, gdy wypowiadał przysięgę. Ja zrobiłam to zaraz po nim. Szło gładko i szybko, bo wiedziałam z kim chcę spędzić resztę życia. To z nim chciałam się zestarzeć i zobaczyć jak jeszcze dorastają nasze wnuki. Teraz to był mój cel.
-Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować. - powiedział ksiądz. Nie czekałam tylko wpiłam się w jego usta z pożądaniem, a za nami biły donośne brawa. Ściskając bukiet frezji, zamknęłam oczy i rzuciłam go w tłum.
Złapał go...
Harry.
-To czas na imprezę, pani Payne? - uśmiechnął się do mnie Liam.
-Jak sobie mój mąż życzy. - uśmiechnęłam się i dałam mu jeszcze jednego całusa.
Przywitałam się z rodziną i zaprosiłam ich na przyjęcie, a potem wsiadłam z Liam'em od czarnej limuzyny i pojechaliśmy na imprezę.
To była druga część najlepszego dnia, bo wiedziałam że będzie ciężko mu zdjąć podwiązkę i że będzie dużo zabawy, ale jedyny był tego minus,że nie mogłam pić. Życie dziecka było dla mnie ważniejsze od wódki.
Bo wódkę i tak wyrzygam z pewnością, a dziecko umrze...

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 36

Spojrzałem na Niall'a i Suzy. Wyglądali na szaleńczo zakochanych przy pierwszym spotkaniu tak jak ja z Alex gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy przez przypadek. 
-Idę do Alex. - powiedziałem i udałem się prosto korytarzem. Skręciłem w prawo potem w lewo i stanąłem przed salą. Zajrzałem przez szybę. Na łóżku szpitalnym leżała Alexis i uśmiechała się, pomachał mi ręką gdy tylko mnie zauważyła.Wszedłem tam.
-Widzę że ci lepiej. - siadłem na krzesełku.
-Zdecydowanie. Ale czy ja...
-Nie wyjdziesz z tego... - po policzku spłynęła mi łza. - Nie umrzesz.Bo moje serce umrze razem z Tobą. Będzie dobrze,słyszysz? - szeptałem.Ona tylko otarła mi  łzy z policzka i sama się rozpłakała.
-Nie, Alexis nie płacz.Proszę. Tylko nie ty. - wyszeptałem i zbliżyłem się by ją objąć w swoich silnych ramionach. 
-Alex, nie płacz! - krzyknęli chłopcy chórem. Odwróciłem się. Stała tam cała gromada. Niall,Harry,Louis, Zayn,Suzy i Amy...Byli wszyscy, którzy byli wspaniali bo zostali przy nas w tak trudnych chwilach,.Amy natychmiast podbiegła do przyjaciółki.
-Kochana!Tęskniłam za tobą tak bardzo! - przytuliła ja. - Na lepszego anioła trafić nie mogłaś. - spojrzała na mnie.
-Tsaa, kocham go i nie wiem co ja bym bez niego zrobiła. - uśmiechnęła się i wtuliła w moje ramię. 
-Dzięki Tobie ona żyję. Dziękuję ci za to i też za to że uwolniliście nas od tych tortur. - wiedziałem o co jej chodzi. O byłego chłopaka Alex i tego, który również się na nią uwziął. Miała rację. Ja i chłopcy uratowaliśmy im  życie. Amy uśmiechnęła się do mnie, a potem do przyjaciółki i podeszła do Louis'a. Szatyn ją objął i kołysał delikatnie na boki. 
-Co powiesz na to skarbie bym poszedł kupić obrączki na nasz ślub? - uśmiechnąłem się do ukochanej.
-Byłoby wspaniale. - znów po policzku spłynęła jej łza, a ja opuszkami palców wytarłem ją. 
-Zayn pójdziesz ze mną? - zapytałem najlepszego przyjaciela.-
-Nie ma problemu. - uśmiechnął się.
-Ja zostanę z Alex. - zaoferowała się Amy i już siadła na skraju łóżka zagadując ją. 

***
-Weźmiemy te. - powiedziałem dla jubilera, pokazując dwie złote obrączki które pokazał mi Zayn. Były z wygrawerowanym napisem: "Love Forever" Mój przyjaciel nieźle trafił. Zapłaciłem za nie i udałem się na przymiarkę odpowiedniego garnituru. Zadzwoniłem do Amy i zapytałem się jakiej sukni życzyłaby sobie moja ukochana. Najpierw powiedziała, że na serio jestem aniołem, a potem dała mi wymiary Alex w pasie i biuście itd, bym dobrał idealną do miary suknię. Nie mówiła jaką Alex chciałaby mieć, więc uznałem, że zrobię jej niespodziankę. Kupiłem jej suknię <KLIK> i do tego białe szpilki. Na bukiet zamówiłem białe Frezję i uznałem, że to wszystko, więc wróciliśmy do szpitala.
- jak było na zakupach? - zapytała mnie ukochana.
-Sporo wydałem na to, przyznaję, ale czego się nie robi dla miłości. - chwyciłem jej dłoń.
-To my zostawiamy was samych i zamówimy salę i załatwimy sprawę z księdzem. - wyszczerzył się Louis z Harrym. 
-Tak szybko, przecież do jutra na pewno mnie nie wypiszą. - jęknęła.
-Rozmawiałem z lekarzem..-zaczął Zayn. - I jeśli dzisiaj nie będziesz nigdzie chodzić, to rana zasklepi się i będziesz mogła jutro wyjść i balować z umiarem.
-Boże, wy jesteście cudowni. Tyle dla mnie robicie, a nie wiem czy na to wszystko zasługuję.
-Zasługujesz.-powiedziałem. - Zakochałem się w Tobie i nie pozwolę ci odejść, bo cię kocham. - wyszeptałem i pocałowałem ją, a ta dłonią dotknęła mojego policzka, a drugą objęła mnie za szyję, ja natomiast objąłem ją w pasie i zastygliśmy w namiętnym pocałunku...

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 35

Suzy spoglądała nerwowo na Harry'ego, potem na mnie i na ciało Alex, które leżało w moich ramionach.
-Panie Payne naprawdę nic  nie możemy zrobić. - pojawił się znów ten sam lekarz. Ogarnęła mnie niepohamowana złość.
-Narzeczona umiera mi na rękach, a wy że nic nie możecie zrobić?!Damy sobie radę. - warknąłem. AKurat niedaleko auta wylądował nasz samolot. - Suzy, Harry pomożecie? - zapytałem chociaż z cieniem nadziei w głosie.
-Ja ci pomogę ją nieść, Suzy patrz czy puls w normie. - mruknął Harry.Suzy skinęła głową.


***Później***
-Dziękujemy za pomoc. - powiedziałem do lekarz, gdy sanitariusze przejęli Alex.
-Może mi pan opowiedzieć co się stało?  -zapytał i wyjął notesik. To opowiedziałem. Wszystko po kolei a na niedawnym wydarzeniu skończywszy.
-Wystawię opinię ogólną dla tego lekarza jak i szpitala. Państwa lekarz nie zachował odpowiednich środków i nie udzielił pomocy już umierającej pannie Croft. - powiedział.
-Czy ona będzie żyła? - zapytałem.
-Tak. Również tamtejszy szpital tu zawinił, bo wyjęli kulę, ale miejsce, które zostało ranne nie zostało zasklepione i to jest przyczyną. Panna Alexis Croft zaraz trafi na stół i po tej operacji będzie wszystko dobrze. - uśmiechnął się. Ja również. Znów czułem że żyję. Odzyskałem chęć do życia. Spojrzałem na Hazzę, który stał za mną.
-Dzwoniłeś do reszty? - zapytałem.
-Będą za dwie godziny. - kolejny uśmiech. Odwróciłem się do Suzy.
-Dziękuję za pomoc. Jeśli chcesz to zaraz zamówię ci bilet i wrócisz do domu. - spuściła głowę. - Powiedziałem coś nie tak?
Harry zaczął się śmiać.
-Nie, nie.Tylko...Louis zeswatał Suzz z Niallerem gdy ty byłeś zajęty ukochaną. - chrząknął. Również zacząłem się śmiać.
-Ależ wy macie idiotyczne pomysły. Za to was uwielbiam. - mruknąłem.
Usiadłem na krzesełku obok i czekałem na nowości.

***
-Jak mówiłem panna Croft będzie żyć. - powiedział lekarz. Zerwałem się na równe nogi.
-Kiedy wróci do domu? Kiedy się obudzi? - lawina pytań.
-Panna Alexis już nie śpi. - przerwał -  do domu wróci najszybciej jutro. Rana musi się zasklepić.
Odetchnąłem z ulgą. Harry dał mi kuksańca w bok.
-Widzisz stary?Wszystko będzie dobrze. - mruknął.
-Mam nadzieję. Loui, Amy,Zayn, Niall dobrze was widzieć - rzuciłem się by przywitać przyjaciół.
-Ciebie też Li. - uśmiechnęła się Amy. - Co z Alex?
-Miała operację rana była niezasklepiona i taki efekt. - skróciłem im historię z Londynu.
-Dobrze, że pojawiłeś się z nią w Miami. W Londynie by jej już nie uratowali. - stwierdził Zayn.
-Cieszę się, że podjąłem dobrą decyzję.
-I tak trzymaj. - powiedział Horan i przytulił Suzy. Spojrzałem na blondyna znacząco i uśmiechnąłem się. 

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 34

Jakiś czas później
***Liam***
Jestem tutaj  w domu. Z Alex. Co prawda w naszym domu jest pielęgniarka i czuwa nad nią tak jak ja, ale cieszę się. 
Że najwspanialsza osoba w moim życiu jest obok mnie. Bezpieczna.Tak jak nasze już sześciomiesięczne dziecko. Owoc naszej miłości. 
Ona uśmiecha się, ale czuję że coś jest nie tak. Ma strach w oczach gdy odbiera sms'a za każdym razem. Jakby ktoś jej groził. Tylko czemu mi nic nie mówi? Przecież wie, że jej pomogę, obronię ją. Będę wtedy, zawsze gdy innych nie będzie w pobliżu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę. - odkrzyknąłem w stronę Alex. 
-Dobrze. - powiedziała cicho. 
Otworzyłem drzwi, a tam Lou i Amy, Niall, Zayn, Harry. Moi przyjaciele. Zaprosiłem ich do środka. 
-I jak z nią? - zapytała dziewczyna.
-Przecież żyję,Am więc nie mów jakby mnie nie było. - nagle pojawiła się Alex, która była podpierana przez pielęgniarkę.
-Alex no miałaś kotek leżeć. Zero ruchu, pamiętasz? - powiedziałem władczo i podniosłem ją. 
-Tak tak bo inaczej wrócę do szpitala. - mruknęła niezadowolona, ale posadziłem ją z powrotem na łóżku w salonie, a pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
-Tak wiem, że jest uparta. - uśmiechnąłem się również. 
-Ej no Liam! - Alex szturchnęła mnie w nogę. 
-No co "Ej" taka prawda. - pocałowałem ją w czoło i wróciłem do kuchni by przygotować kolację dla wszystkich. 

***
Siedliśmy wszyscy przy stole, po mojej prawej siedzi Alex i pielęgniarka, a po lewej, Zayn Harry i Louis z Amy. Wyglądaliśmy jak rodzina. Rodzinka, której mi brakowało. 


*** Parę tygodni później***
Alex marniała. I dobijało ją jeszcze te przerażenie w oczach jak odczytywała te sms'y. Co ja mam robić? 
-Alex co jest? - zapytałem jej. Wiedziałem, że się waha, ale powiedziała mi.
-Dostaję pewne sms'y od numeru zastrzeżonego. - pokazała mi kilka wiadomości. 
-Jak długo?
-Już jakiś czas. - kolejne westchnięcie. 
-Czemu mi nic nie powiedziałaś? 
-Bo on wtedy ponownie mnie skrzywdzi. 
-Nie pozwolę na To. - chwyciłem jej dłoń.
-Panno Alex lekarstwa. - powiedziała nasza pielęgniarka Susy. Alex posłusznie wzięła kilka tabletek. Ale mimo to wciąż wyglądała marnie.
Znów zbladła i zamknęła oczy. 
-Alex? Alex! - krzyknąłem i podniosłem ją. Wnet w pomieszczeniu zjawił się Harry. - Jak ty tu?
-Nieważne jedziemy do szpitala bierz ją! - warknął. Podniosłem dziewczynę.
-Jadę z wami. Będę pilnowała by jej stan się nie pogorszył. - rzuciła Susy. 
***
Siedzę wraz z pielęgniarką i Alex na tyle, a Harry jedzie ponad 90 k/m omijając ciężarówki i wyprzedzając inne pojazdy. 
-Jesteśmy. - mruknął i wysiadł, a ja z Susy i Alex zaraz po nim. Biegłem do szpitala z nią na rękach. 
-Lekarz!Lekarz! - wrzeszczałem na cały głos. Wtedy ten co dał mi ukochaną pod opiekę podbiegł do nas. -Ratujcie ją. - rzekłem. 
-Nic się nie da zrobić. Ona umiera. - powiedział w ogóle nie przejęty. 
-Harry zamów samolot prywatny do Miami. Uratują ją, tam się pobierzemy. Niech reszta do nas jutro doleci. - warknąłem. - A pan. - zwróciłem się do lekarza. - Idź pan do diabła. Jest pan lekarzem i powinien ją pan ratować, ale chyba panu w głowie tylko romanse z pielęgniarkami. - mruknąłem i odsunąłem się wracając do samochodu. 
-Panie Payne, stan się pogarsza. Kiedy będzie samolot? - zapytała mnie Susy.
-Za pięć minut. - oznajmił nagle Harry

***
I jak rozdział?
Jesteście gotowi by pożegnać naszą Alex? Czy też nie? 
Czytajcie a się dowiecie! :*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 33


-Liam to nie twoja wina, nie mów tak. - wyszeptał Zayn i po do pomieszczenia wszedł Harry a za nim Niall.
-Jak nie ja tak? Powinienem ją ochronić! Stanąć w jej obronie nie pozwolić by to się stało! - mówił głośniej ostatkami sił. 
-Nie przemęczaj się, jesteś po operacji. -upomniał go Harry.
-Nic nie muszę robić. Muszę ją zobaczyć. - wyszeptał. 
-Liam... zaczął Horan myśląc, że przyjaciel posłucha.
-Nie Niall.Tym razem nie mogę po prostu tego zostawić. Kocham ją, chcę ją zobaczyć. Nawet jeśli nie odezwie się lub nigdy na mnie nie spojrzy ja muszę ją zobaczyć. - trzymał się swojego zdania. Niall rozłożył ręce.
-Jeśli oni się zgodzą to proszę bardzo, ja nie dam rady nikogo przekonywać. - mruknął. 
-Ja to samo. - mruknął Harry. Louis zgromił go wzrokiem. - No co?
-Nie pomagasz. - powiedział Tommo.
-Liam do cholery miałeś operację i nie powinieneś się teraz szwendać po szpitalu! - warknął Zayn.
-Co wy wszyscy w zmowie? Niedługo nawet moje dziecko w brzuchu będzie przeciw mnie. A teraz albo jej nie zobaczę, poradzę sobie sam. - powiedział stanowczo Liam i zaczął podnosić się ze szpitalnego łóżka. 
-Dobra zaczekaj chwilę.  -poinformował Zayn
-Nie mam zamiaru czekać na lekarza. Łatwo was przejrzeć. - wysapał.
-Dobra Zayn.Na trzy. - powiedział Tommo i wraz z Malik'en chwycili Payne'a pod boki.  -Raz...Dwa...TRZY! - ogłosił i oboje podnieśli kolegę tak, że ten nawet nie pisnął z bólu. Pomogli mu stanąć na nogach, ale on sam nie był w stanie stać o własnych siłach więc idąc w stronę sali Alex podpierał się na przyjacielach. A z tyłu krok w krok podążał Harry z Niall'em. 

***
-Jaka ona bezbronna. - wyszeptał patrząc przez szklaną szybę. W sali była Alex. Leżała bezładnie na łóżku a jej włosy były potargane i ułożone w nieładzie. Spojrzał na tabliczkę gdzie były przypisane dyżury. 
"Mrs.Alex Croft"
"Pacjentka oddziału chirurgii zaawansowanej"
"Uszkodzenia wewnętrzne,zagrożona ciąża 
oraz liczne obrażenia spowodowane upadkiem"
"Wymagana pilna opieka" 

Czytając to Liam coraz bardziej bladł na twarzy, ale zachował zimną krew. Powiedział sobie w duchu, że jak tylko się wybudzi to zapłaci nie wiadomo ile dla szpitala i pielęgniarek by tylko miała opiekę i była we własnym domu.Z dala od tego miejsca. Dotknął palcami szyby i przejechał po niej tak jakby miało coś zadziałać i dziewczyna wybudziła by się. Ale niestety wciąż pozostawała w bezruchu. Liam wszedł do sali nie zważając na nich i przysiadł na krzesełku obok niej. Chwycił jej dłoń i pocałował ją. Wycałował po kolei każdą kostkę, wymasował palce jakby to miało dać jej ulgę. Nagle maszyna podłączona do jej ciała zaczęła radośnie pikać. Jej serce biło. Wybudzi się. Będzie żyć. Radował się Liam, aż do sali wpadł także szczęśliwy lekarz.
-Chyba pana upartość i obecność tutaj jej pomogła. - powiedział i zaczął coś kreślić na karcie badać. Dłoń Alexsis się poruszyła...

***OCZAMI LIAM'A***
Gdy ujrzałem jak jej ręka przemknęła się o parę centymetrów wiedziałem, że do dobry znak. Nie zważając na lekarza podszedłem do niej i chwyciłem jej kruchą dłoń.Wyczuwałem jej puls, trzymając nadgarstek.Spojrzałem na jej twarz. Kąciki jej ust unosiły się i opadały wykrzywiając się w grymasie. Zaczęła się nerwowo wiercić. 
Zupełnie jak niemowlak. 
Trzymałem kurczowo jej dłoń by dodać jej jakoś otuchy. 
Jej rzęsy zatrzepotały i ujrzała rzeczywistość.
-Liam... - wysapała.
-Jestem tu kochanie. - wyszeptałam wciąż trzymając jej dłoń. 
-Dziecko... - kolejne sapnięcie.
-Panno Croft, słyszy mnie pani? - lekarz pomachał jej dłonią przed oczami chcąc skupić jej uwagę.
-Tak...-wysapała. 
-Z dzieckiem w porządku.Ciśnienie w normie. - w sali pojawiła się pielęgniarka. - Panno Jessico robimy dodatkowe badania i proszę poprosić o konsultację ginekologa, by stwierdził, czy płód nadal rozwija się prawidłowo. - lekarz uśmiechnął się na co pielęgniarka również odpowiedziała uśmiechem i opuściła salę. 
-Panie Payne, nie wiem jak ale chyba pana obecność przy niej to cud. Dawaliśmy jej niewielkie szanse. - mruknął uradowany.
-Nie wiem jak wam dziękować za uratowanie jej. -powiedziałem. - Czy jeśli wszystko będzie w porządku to mogę zabrać ją do domu?
-Ona potrzebuje specjalistycznej opieki, panie Payne. 
-Zapłacę za nadgodziny pielęgniarki kupię wam sprzęt potrzebny dla niej, wszystko
. Tylko, żebym mógł ją zabrać.
-Cóż w tak razie może pan ale niech uważa. Nadal nie może za dużo chodzić, żadnych smażonych rzeczy,odpoczynek i zero nerwów. To podstawowe warunki. A pielęgniarka będzie musiała być z nią co najmniej 24h na dobę więc wchodzi w to wyżywienie albo opłata za nadgodziny. - informował.
-Tak,tak oczywiście. - mruknąłem. 
Płacąc z góry zakupiłem u nich sprzęt i dowóz do domu, oraz pielęgniarkę którą przydzielił lekarz.Jedyne co trzeba jeszcze zrobić to poczekać na wyniki badań. 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 32

*Przed operacją - Sala*
-Jessy skalpel. - powiedział chirurg, usuwając prawie kulę. Pielęgniarka podała mu narzędzie, a doktor sprawie wyjął kulę i położył ją na tacy. Zszył niewielką ranę u chłopaka. 
-Panie doktorze co z pacjentką Croft? - weszła do sali inna pielęgniarka.
-Wprowadźcie ją w śpiączkę. Następujące 24 godziny zdecydują czy się wybudzi. - rzekł i wyszedł z pomieszczenia. Ta skinęła głową i również zniknęła. 

***Korytarz***

-Amy nie płacz. - szeptał Louis do Amy, która sterczała pod salą gdzie właśnie operowali Alex.Dziewczyna ledwo stała na nogach ale stałą dalej mimo zmęczenia. Gdy chirurg opuścił salę wymachując kartą pacjenta w dłoni poinformował o stanie dziewczyny bliskie im osoby. Alex była w bardzo ciężkim stanie, a jej 6 miesiąc ciąży był zagrożony. 
Jednak każdy obecny w korytarzu mieli nadzieję,że wszystko będzie z nią w porządku. Strata dziecka byłaby okropnym momentem dla Alex. Załamała by się, a Liam obwiniał o wszystko siebie. 
Jedyne co im pozostało to czekać i być dobrej myśli. 

***Następny dzień***
Louis niepewnie wszedł do pomieszczenia gdzie leżał Liam. Oczy miał przymknięte, a oddech nie równy. Już nie spał. Ale gdy usłyszał, że ktoś wchodzi natychmiast otworzył oczy by spojrzeć na przybysza. Uśmiechnął się blado gdy spostrzegł że to jego najlepszy przyjaciel. 
-A gdzie reszta? - wydyszał.
-Na korytarzu. Jesteśmy tu wszyscy, nawet Amy. - wyszeptał szatyn. Liam chciał się podnieść trochę do góry, by było mu lżej rozmawiać, ale ból w okolicy podbrzusza przeszkodził mu. Westchnął ciężko.
-Co z Alex?! - wykrzyknął z całych sił. Louis zmarszczył brwi.
-Jakby to powiedzieć... -zawahał się.
-Ona musi żyć. - wyszeptał przerażony chłopak.
-Alex żyje, ale jest w śpiączce i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. - powiedział zasmuconym trochę głosem.
-A co z dzieckiem.
-Ciąża jest zagrożona, ale lekarze robią wszystko było pod kontrolą. Z tego co wiem od Hazzy to jeśli będzie szło coś nie tak to Alex będzie miała cesarkę czego wtedy może nie przeżyć po takim wysiłku.
-Cholera same złe nowiny przynosicie. - mruknął Liam. - Ważne że żyją. 

Nagle do pomieszczenia weszli policjanci.
-Możemy? - zapytał funkcjonariusz. Za nim stał dotąd niezauważony lekarz. 
-Proszę. - powiedział Liam, a Louis opuścił salę. 
-Panie Payne w związku z wydarzeniami co miały miejsce wczoraj chcemy zapytać czy widział pan napastnika. Kto strzelał ilu ich było? - zapytał drugi mężczyzna.
-Byłą tylko jedna osoba. Nazywa się Jason Treatry. - powiedział i zmarszczył nos. 
-Zna go pan? - zapytał znów.
-To były mojej narzeczony. Nie raz próbował ją zgwałcić, porwać i inne cudostwa, ale zawsze Alex wychodziła z tego cała i zdrowa, ale teraz tak się nie stało. - powiedział chłopak i rozpłakał się.
-Proszę nie męczyć pacjenta. - rzekł wreszcie lekarz i wyprowadził funkcjonariuszy. Do pomieszczenia teraz wparował Louis i Zayn.
-Liam... - powiedział Malik widząc jak przyjaciel chowa twarz w dłoniach..
-To moja wina... - skomlał. - To moja wina...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 31 - WSTĘP.

-Panie Payne proszę nie zamykać oczu! - krzyczała kobieta do w pół przytomnego bruneta.
-Alexsis. - wyszeptał.
-Nic proszę nie mówić, nie zamykać oczu. - mówiła kobieta.
-Szybko do karetki z nimi! - krzyczała.
Liam zamknął oczy a jego głowa machnęła się na boki gdy go wsadzili do karetki.

***Amy***
Przerzucałam kanały podczas gdy Lou i reszta poszli na imprezę. Ja siedziałam w domu. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić zwłaszcza po całej akcji. W dłoni trzymałam kubek z ciepłą herbatą i popijałam chwila gorący napój. Przeglądając kanały zostawiłam na wiadomościach.
-Z ostatniej chwili! Przed klubem *** doszło do strzelaniny. Dwie osoby ranne. Kobieta o danych Alexsis Croft jest w stanie krytycznym oraz Liam Payne znany ludziom z One Direction. Stan chłopaka jest opanowany, ale do tej pory nie wiadomo czy jego narzeczona i dziecko przeżyją.  - wyplułam natychmiastowo herbatę zalewając swoje ciuchy. Wystraszona zadzwoniłam szybko do Louis'a.
-Lou, gdzie jesteś?! W wiadomościach mówili, że Li i Alex są ranni, co się stało?
-Nie wiem tak szybko wyszli z klubu zabrałem chłopaków i popędziliśmy za nimi, ale było już po wszystkim. Jestem w drodze do szpitala, ubierz się zawiozę cię. - powiedział. Szybko narzuciłam na siebie coś normalnego i wyszłam przed dom. Akurat podjechał Louis więc wspięłam się na siedzenie pasażera i zapięłam pas. W ozach chłopaka dostrzegłam łzy.
-Loui nie płacz. Będzie dobrze. - wyszeptałam i przytuliłam go.On tylko odetchnął i pojechał prostą drogą do szpitala

***Harry-szpital***
-Doktorze co z nimi? - zapytałem w pośpiechu.
-Stan pani Croft jest bardzo ciężki, ale wyjdzie z tego ale ciąża jest zagrożona.Natomiast pan Payne już jutro powinien się wybudzić. Przeszła ich ciężka operacja jak wyjmowaliśmy kule.  - spisał coś na karcie. - Przepraszam spieszę się na oddział.
-A czy można ich odwiedzić?
-Tak ale nie długo. Naprawdę przepraszam. - powiedział lekarz.
-Naturalnie. - powiedziałem i zmarszczyłem brwi.
Usiadłem obok Zayn'a i reszty i nerwowo pomyślałem: "Co teraz będzie?"

***
 So sorry że krótki, ale tak musiało to wyglądać, bo to wstęp do drugiej części :)
Komentujcie szkraby ;*

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 30 + EPILOG

-Princessa wstawaj. - zamruczał Liam nad moim uchem i przegryzł jego płatek.
-Jeszcze 5 minut, kotku. - wymruczałam i przekręciłam się na drugi bok.
-Nie ma spania dłużej niż ja. Wstawaj misiek jest 21. - szepnął i dotknął mojego ramienia.
-Już?! - źrenice moje rozszerzyły się, a głowa podniosła i siedziałam w pozycji siedzącej. Brunet parsknął śmiechem. - Gdzie wszyscy?
-Poszli niedawno na imprezę. Zaraz do nich dołączymy, bo Louis napisał że mają niespodziankę. - stwierdził.
-Ach Lou. Ten powalony pasiasty idiota? - zapytałam nie oczekując odpowiedzi.
-Aha.
-TO mam się spodziewać czego bardzo erotycznego czy mniej? - znów zapytałam.
-A ja wiem?
-No nie wiem, ale znając tego szaleńca i jeszcze Hazzę to nigdy nic nie wiadomo. - posłałam mu zawadiackie spojrzenie z uśmiechem i niechętnie wyszłam z wyrka. Payne zlustrował mnie wzrokiem gdy zaczęłam manewrować po pokoju w jego szortach i bluzce. Zaczynałam nosić jego ciuchy, gdy moje nie zakrywały praktycznie zaokrąglonego już brzucha.
-Mówiłem ci kiedyś że w moich ubraniach wyglądasz bardziej seksownie? - zapytał uwodzicielsko.
-Hmmm z tysiąc razy na pewno. - stwierdziłam, a palec przyłożyłam do kącika ust w zamyśleniu.

***
- No i co ja mam się ubrać? - zapytałam Liam'a który był już ubrany do wyjścia. Miał na sobie białą koszulkę z nadrukiem i czarne rurki, oraz białe conversy, a ja stałam na środku sypialni pół naga i nie wiedziałam co założyć.
-Dla mnie równie dobrze możesz iść w tym. - zlustrował mnie wzrokiem. Spoglądnął na moją czarną, koronkową bieliznę i zagwizdał.
-Zboczuh. - stwierdziłam i rzuciłam w niego poduszką.Gdy białe pierze uderzyło go w twarz to podniósł je z podłogi i znów rzucił na łóżko.
-Ale ja mówiłem poważnie. - jęknął.
-Tak serio,serio? Nie żartuj. - mruknęłam i puściłam do niego oczko. Odwróciłam się tyłem, by znów zacząć grzebać w szafie. Brunet niespodziewanie podszedł do mnie, a jego ciepły oddech pochłonął mój nagi kark. Jego dłoń klasnęła w jeden pośladek.
-Panie Liam'ie James'ie Payne! TY cholerny zboczuhu pierwszej kategorii!Chłopcy będą cię dziś z podłogi zbierać jak mi nie pomożesz. - krzyknęłam pod wpływem impulsu. Brunet mruczał coś pod nosem, ale zaśmiał się i podszedł do szafy pewnym krokiem i wyjął z niej szeroką, ale zajebistą białą sukienkę od kolan.
-Zapomniałaś, że dał ci ją Lou gdy ci się oświadczyłem, a wcześniej dowiedzieli się, że jesteś w ciąży? Czas to wykorzystać. Zakładaj. - polecił. gdy kreacja już leżała na mnie jak ulał a jednocześnie zakrywała mój brzuch, Payne zapiął zameczek z tyłu i byliśmy gotowi.
-Buty moja panno. - napomniał. Westchnęłam i szybko założyłam białe szpilki. Chwyciłam go pod ramię i wyszliśmy z domu podążając ku klubowi.

***
Tłum spoconych i nawalonych ludzi tańczących w rytm muzyki obrzydzało mnie gdy czułam zapachy mieszanego alkoholu. W całym tym tłumie zgubiłam gdzieś Liam'a i całą resztę. Niepewnie przechodziłam przez niewielkie szparki szukając ukochanego. Na próżne. Gdy nagle czyjaś męska i silna dłoń zacisnęła uścisk na moim nadgarstku i pociągnęła mnie ku sobie.
-Zostaw mnie! - krzyczałam do nieznanej mi osoby. Nie był to Payne tylko jakiś niższy od niego szczeniak, który nieźle był nawalony i bił od niego odór wódki i piwa.  Niestety moje wrzaski zostały niedosłyszane podczas gdy ostra i głośna muzyka waliła z głośników
-Chodź mała zabawimy się. - żachnął.
-Mała to może być twoja pała.Spierdalaj! - wydarłam się nieco głośniej. Ten zaśmiał się szyderczo.
-Ostra..Lubie takie. - stwierdził i zaczął ciągnąć mnie w kierunku schodów.
-Liam!!! - krzyknęłam z całych sił. Nie pojawił się.
-Zamknij się! - warknął chłopak.
-Liam! - krzyknęłam po raz ostatni.


***
-Zostaw ją. - usłyszałam ostry głos bruneta. -Alex chodź do mnie.
Spróbowałam się wyrwać, ale uścisk anie trochę zelżał. Zaczęłam się szarpać z chłopakiem.Payne podszedł do owego mężczyzny, a dłonie zacisnął w pięść. Wkrótce chłopak dostał strzała w policzek, a z nosa poleciała krew. Zachwiał się, ale nie puścił mnie. Liam walnął jeszcze raz. Facet poleciał na podłogę, a Li zaczął go okładać, że ten ledwo co nabierał tchu.
-Liam zostaw go już, proszę. - dotknęłam mojego ramienia. O dziwo, posłuchał. Chwycił moją dłoń i wyszedł ze mną z klubu.
-A co z resztą?
-Dadzą radę. - mruknął.
-Liam, spójrz! - odwróciłam się i palcem pokazałam na postać wychodzącą z klubu. Tą twarz znałam równie dobrze. Jason.
-Czego ty chcesz? - warknął Liam. Potarłam dłonią jego nadgarstek. Wyczułam na nim zakrzepniętą krew od ciosów. Chłopak zbliżył się.
-Ona jest moja, pamiętasz? -rzucił. Wtedy dłonią potarłam kark, gdzie miałam bliznę po tamtejszym wieczorze. Gdy jego kumple trzymali mnie, a on nożem wyrywał mi napis"Jesteś moja".
-Nie ta liga, Jason. - stwierdziłam. Szatyn schował rękę do kieszeni, a po chwili wyjął z pistoletem o kalibrze 45. Liam osłonił mnie swoim ciałem, gdy Jason miał pociągnąć za spust.
-Liam, nie!- w tym momencie wyskoczyłam przed niego.
Padł strzał.
A moja dłoń sięgnęła do góry, potem opadła tak jak reszta mojego ciała. Szpilki po raz ostatni zadudniły o asfalt, gdy pozostałam w bezruchu.
- Zapłacisz mi za to. - warknął Payne i zbliżył się od mężczyzny.
Kolejny strzał...
Jego ciało również zaznało dna, a sprawca zniknął.
Jak duch...
Dwa naboje nas dwoje, to koniec...


****
Ta dam!
Niedługo pojawi się kolejny rozdział drugiej zapowiedzi "LOVE FOREVER FUCKING HURTS"

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 29

-Liam? -zapytałam niepewnie bruneta.
-Tak? - odpowiedział od razu.
-Gdybyś wiedział, że na przykład ktoś mi grozi, albo dziecku..Co byś zrobił? - zapytałam podchwytliwie.
-Dowiedziałbym się kto to i ochronił Cię. - wyszeptał i wziął kosmyk moich włosów i umieścił je za uchem.Wiedziałam,że z nim jestem bezpieczna.Ale jak może dowiedzieć się o kimś coś co jest nie realne. No bo ja sama nie wiem kim jest ta osoba..Podejrzewałam Jason'a, ale przecież on zabrał się wcześniej z gór i nie wiedział co ja i Liam robiliśmy później. Teraz to "coś" się odezwało.
-Gdzie idziemy moja Princesso? - zapytał uwodzicielsko chłopak spoglądając na mnie swoimi pięknymi brązowymi tęczówkami na mnie.
-Zaskocz mnie. - uśmiechnęłam się.
Chłopak teraz również się uśmiechnął i przyśpieszył kroku. Nagle puścił moją dłoń i podszedł do mnie od tyłu i zasłonił mi oczy.
-Ej no Liam. Nie żartuj! - warknęłam ze śmiechem.
-Czy ja wyglądam jakbym żartował? - zapytał.
-A skąd mam wiedzieć skoro cię nie widzę? - powiedziałam z sarkazmem.
-Ach no tak. Przepraszam. Ale ja nie żartuję. Przysięgam. - rzucił nieco ciszej.


***

-Jak tu pięknie. - wyszeptałam gdy brunet odsłonił mi oczy.Widziałam piękny strumyczek, którego woda cicho hałasowała. Księżyc wznosił się coraz wyżej między gałęziami drzew i połyskiwał w odblasku wody. Na dużej skale była umieszczona czerwona róża.
-Zaplanowałeś to. - szepnęłam patrząc w oczy Liam'a.
-Oczywiście. Zasługujesz na wszystko co najlepsze. - odpowiedział i złożył na moich wargach skromny pocałunek.
-Jesteś taki romantyczny. - powiedziałam nieco głośniej.
-Wiem.
-A gdzie te twoje "I za to mnie kochasz"? - uniosłam znacząco jedną brew i uśmiechnęłam się.
-Bo ty to już wiesz. Teraz będę cię zaskakiwał. - powiedział robiąc delikatny dzióbek. Wiedziałam, że chce całusa więc dałam mu soczysty pocałunek najpierw w policzek potem w usta.
-Kocham Cię. - wyszeptałam.
-Nie kochasz mnie w połowie tak bardzo jak Ja Ciebie. - znów dał mi całusa i przysiadliśmy na skałce obok strumyka. Jedną dłonią dotykałam Liam'a, a drugą bawiłam się jak dziecko wodą. Zataczałam palcami kółka po tafli, aż usłyszałam szmer.
-Payne co ty odwalasz? - zapytałam chłopaka który był bez koszulki.
-Chętna na kąpiel? - zapytał zawadiacko.
-Liam Niee! - krzyknęłam, ale on był szybszy i wziął mnie na ręce pędząc do strumyka. Całe moje ciuchy był mokre, a on nic sobie z tego nie robił. Szczerzył się jak nie wiadomo kto i udawał że nic się nie stało. Jednak nie wyszłam z wody. Umiałam pływać doskonale, ale on o tym nie wiedział więc zaczęłam udawać, że się topię. Szybko ruszył na ratunek, a gdy wyciągnął mnie na powietrze ja zaczęłam się durnowato śmiać.
-Jesteś szalona wiesz? - zapytał przerażonym głosem.
-Wiem. I za to mnie kochasz. - powiedziałam i ręce owinęłam w okół jego szyi.Nasze wargi znów stały się jednością...
-Czyżbyś mnie naśladowała? - zapytał zawadiacko i zmrużył śmieszne oczy.
-Być może. - również zwęziłam oczy do granic takich jak on i zaraz wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Liam objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Głowę opierałam o jego tors, a dłonie położyłam na jego dłoniach i oboje wpatrywaliśmy się w księżyc jednocześnie wsłuchując się w cichy szum morskiej wody.
-Skarbie? - zapytał mnie nagle.
-Tak?
-Co ty na to byśmy poszli jutro na zakupy by przygotować ślub? Wzięlibyśmy chłopaków, Amy jak będzie czuła się na siłach i udamy się do Miami na miesiąc miodowy? 
-Wspaniały pomysł. - przytaknęłam. Dostałam gęsiej skórki, co nie uległo uwadze chłopaka.
-Jezusie jesteś cała zimna. Czemu nie mówiłaś, że marzniesz? - zaczął panikować
-Nie chciałam psuć wspaniałego momentu. - odbąknęłam.
-Twoje zdrowie jest dla mnie ważniejsze. (Awww jaki on słodki ^_^) Chwycił swoją skórzaną kurtkę i narzucił na moje ramiona. Wkrótce opuściliśmy cudowne miejsce i zaczęliśmy zaraz spacerować brzegiem wzdłuż plaży kierując się do domu. Piach wpadał do moich baletek przez co niewygodnie mi się szło, więc wkrótce ściągnęłam buty i niosłam je w dłoniach. 
-Ciągle mnie zaskakujesz. - powiedział Liam i parsknął śmiechem.
-To chyba dobrze, nie? - rzuciłam z uśmiechem.
-Może... - powiedział zadziornie i objął mnie ramieniem. W ciszy omijaliśmy ludzi którzy chodzili molem. Dotarliśmy zmęczeni do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania to rzuciłam buty na podłogę, w kąt a potem rzuciłam się na łóżko nie mając ni chęci by się przebrać.Liam zresztą też, bo zaraz znalazł się koło mnie i szczerzył się od ucha do ucha. Przytuliłam się do niego. Był taki rozgrzany, że ciepło biło od niego takim żarem że zasnęłam. Pamiętam jak jeszcze nucił mi jakąś piosenkę, którą zaśpiewał razem z zespołem.I było to chyba Gotta Be You, ponieważ jeden wers brzmiał tak: "Nie bój się, nigdzie nie odejdę." To było piękne. Nie chciałam by odchodził...

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 28

To wszystko potwornie bolało. Kocham go, ale nie mogę mu powiedzieć prawdy. Czemu? Bo być może ten psychopata za wypaplanie wszystkiego znów zaplanuje coś gorszego z czego być może nie wyjdę? Nie obawiałam się o siebie. Wiele przeszłam, a dziecko nie jest niczemu winne.
-Kocham cię Alexsis. - wyszeptał do mojego ucha Payne.
-Wiem.Ja Ciebie też. - powiedziałam bardziej uśmiechnięta. Jedna z życiowym ról, które odgrywałam teraz była taka, że miałam na ustach uśmiech, a w sercu ból.  Odkleiłam się od torsu chłopaka i wyszłam z pokoju zmierzając na dól po schodach.Zgłodniałam, więc postanowiłam coś upichcić dla wszystkich. Postanowiłam, że zrobię gofry. Najpierw zmiksowałam składniki, a teraz czekałam aż gofrownica nagrzeje się, bym mogła już lać ciasto. Wzięłam specjalistyczną łyżkę i zaczęłam piec. Po jakimś czasie upiekłam wszystkie gofry i na wierz dałam bitą śmietankę, a na niej wisienkę. Wszystko wyglądało apetycznie. Zawołałam Liam'a by przyszedł i zjadł coś. Posłusznie zjawił się w kuchni. Dałam mu na talerzyk dwa gofry i zaraz przysiadłam obok niego. Zjedliśmy w spokoju. Położyłam dłoń na brzuchu i poczułam kopnięcie?
-Liam zobacz maleństwo kopie! - krzyknęłam w stronę bruneta. Uśmiechnął się szaleńczo i również dłonią dotknął lekko zaokrąglonego brzucha. Jeszcze bardziej się wyszczerzył gdy sam poczuł kopnięcie.
-Jakby grało w piłkę. - stwierdził.
-A to dopiero początek. - odpowiedziałam z półuśmiechem. Znów usłyszałam dzwonek, który zwiastował sms'a. W środku byłam przerażona na max'a, ale na zewnątrz nie dałam po sobie tego poznać. Wstałam od stołu i z blatu chwyciłam komórkę.















Najbardziej przerażało mnie to skąd on to wszystko wie. Wie co robimy, o czym rozmawiamy a nawet myślimy! To było czasami krepujące. Nic nie mogłam zrobić. Cokolwiek by działo się na około to on i tak wszystko wiedział.
***
-Kto to? - zapytał po namyśle Payne.
-Louis. - wybąkałam.
-Coś z Amy? - zapytał ponownie.
-Dochodzi to siebie. - wymusiłam z siebie uśmiech.
-To dobrze. -stwierdził i podszedł do mnie. Znów wtuliłam się w jego tors.A ten połączył nasze wargi w namiętnym pocałunku..
-Cholera jaki z ciebie romantyk. - powiedziałam gdy przestaliśmy.
-Za to mnie kochasz. - odpowiedział zawadiacko, a ja dałam mu delikatnego całusa w policzek.
-Ja kocham cię za wszystko idioto. - powiedziałam i tym razem dałam mu całusa w policzek.
-Idziemy na spacer? - zapytał Liam.
-Z chęcią tylko się ubiorę. - szepnęłam i pobiegłam na górę. Ubrałam się w to.
-Ślicznie wyglądasz. - powiedział Payne spoglądając na mnie gdy schodziłam po schodach.
-Dziękuję. - wyszeptałam ledwo dosłyszalnie i chwyciłam jego dłoń. Nasze palce splotły się.



•••
Noo wreszcie się uruchomiłam i postanowiłam napisać ten rozdział.
Dajcie mi wiele komentarzy bym widziała sens pisania, bo to wszystko dla was! ;**

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 27

-Ale ja nie jestem księżniczką tylko Alex. - uśmiechnęłam się.
-Dla mnie jesteś księżniczką Alex i nie waż się zaprzeczać. - Liam uśmiechnął się i posadził mnie na wykuszowym oknie.
-A co będzie jeśli zaprzeczę? - zapytałam bruneta.
-Wtedy będzie kara. - powiedział zawadiacko spoglądając na mnie.
-Wiec zaprzeczam! - krzyknęłam i wyszczerzyłam się. - Teraz kara.

Chłopak odszedł do mnie i przytulił, a zaraz potem zaczął składać mi czułe pocałunki.
-Taka kara to mi pasuje. - wyszeptałam w przerwie. Gdy tym razem ja złożyłam pocałunek, chłopak uśmiechnął się, a wkrótce rozległo się ciche pukanie, a do pomieszczenia wparował Loui.
-Nie chciałem wam przeszkadzać. - powiedział zawadiacko
-Owszem chciałeś. - wymamrotałam.
-Ja? Skądże znowu. - rzucił.
-Louis. - wypowiedziałam głośniej jego imię.
-Dobra dobra jestem ciekaw jak wy się pierdolicie. - wypalił.
-Sam się pierdol! - krzyknęłam
-Nie mam z kim. - zrobił udawaną sztuczną minę która ukazywała smutek
-Możesz z plakatem, albo Amy. - wstawiłam język.
-Druga opcja bardziej mi pasuje. - wyszczerzył się.
-No to na co czekasz? Leć! - ponagliłam go. Lamy is a real! - krzyknęłam. Fakt dziwnie zabrzmiało ale może dlatego, że wymyśliłam ten team na poczekaniu. Zapomnijcie. Pomachałam koledze na pożegnanie i zaraz po tym jak chłopak zamknął drzwi przekręcając gałkę rzuciłam mu się na szyję. Nogi oplotłam wokół jego bioder, a on tylko mi składał czułe pocałunki wkrótce wylądowaliśmy na łóżku. Dłońmi błądziłam bo jego torsie, a on po moim brzuchu. Dziecko miało zaledwie 4 miesiące, ale po mnie widać było, że jestem w ciąży. Brzuch zaczął rosnąć i zaokrąglać się.
-Wiesz co byłoby mi cię strasznie żal gdybyś stworzył arcydzieło – wskazałam a brzuch. - I wyrzekł się autorstwa.

-Alex kocham Cię i nie mógłbym czegoś takiego zrobić. Tobie, Nam, dziecku. - wymieniał. Poczułam na sobie jego oddech, który był nierówny, od tych naszych pocałunków. Moje serce biło szybciej, a zaczęło walić mi młotem kiedy dostałam kolejnego sms'a od tajemniczego numeru.  


 Moje oczy zaszkliły się. Co ja takiego zrobiłam. Cóz najwyraźniej ktoś chce mi zepsuć życie. A po wszystkich wydarzeniach to "A" mógłby być każdy. Ale moje podejrzenia podały na Jason'a i na Danielle.
A czemu na nią? Groziła mi również po tym co Liam jej powiedział. Czuła się zdradzona i pragnie zemsty.Jason natomiast czemu miałby to robić? Zostawiłam go. Kochałam Liam'a. Wyrył na moim karku już napis którego być może isę nie pozbędę, ale dał jasno do zrozumienia,że jestem jego. Odrzuciłam od siebie zbędne myśli i odrzuciłam telefon na bok by ukryć zdenerwowanie.
-Kto to był? - zapytał mnie Liam.
-Niall pytał się czy skoczymy do Nando's. - skłamałam.
-A sam nie może? - wyrzucił.
-Może. Właśnie mu odpisałam. Pójdzie sam. - kolejne kłamstwo. Liam podszedł do mnie i przytulił.Ja zaczęłam płakać. Musiałam go okłamywać...

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 26

Bałam się niesamowicie. Nie bałam się tylko o siebie. Ale o dziecko. Jakiś psychopata wypisuje do mnie dziwaczne sms'y i grozi maleństwu.Nie mogę pozwolić na to, by.by..ono zginęło.
-Alex wszystko w porządku kotek? - zapytał mnie Liam siadając obok mnie.
-Tak, tak.-skłamałam. Nic nie było w porządku. Jednak przybliżyłam się do niego, a on objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam w jego tors. Dobrze, że chociaż wieczorem był w samych bokserkach ^^Boshe czy ja z dnia na dzień robiłam się coraz bardziej zboczona? Na to wygląda xD
-Liam czy my mamy jakiś wrogów? - zaczęłam.
-Cóż nie licząc twojego byłego i jego bandy oraz Danielle to nie. Czemu pytasz?
-A tak z ciekawości. - mruknęłam.
-Kocica z Ciebie. - usmiechnął się i dał mi całusa w czubek nosa. Oddałam mu tym samym.
-Hah zachowujemy się jak dzieci. - jęknął brunet.
-Ale jak dojrzałe i szczęśliwe dzieci. - odpowiedziałam z uśmiechem i znów się w niego wtuliłam, Chłopa włączył Dvd i obejrzeliśmy znany wam Zmierzch. Protestowałam przed tym filmem, ale Payne uparł się że chce mi coś pokazać.
-"Kocham Cię Bello" - powiedział Edward. - Wyjdź za mnie
-"Zmień mnie." - odpowiedziała mu lekko blada dziewczyna o brązowych lekko falowanych włosach.
-Aa strzeżcie się wampira Louis'a! - krzyknął głos. Podskoczyłam ze strachu. Zza progu z cienia wyłoniła się postać Tomlinson'a.
-Tommo przysięgam, że kiedyś się ukatrupię. - warknęłam.
-Alex do niego nic teraz nie dociera. - szepnął mi do ucha brunet.
-Bo to jest pasiastym,marchewkowy idiota! - krzyknęłam. Louis mocniej narzucił na siebie ciemny koc i zaszyczał.
-No debil po prostu debil. - gadałam.
-Haha. - zaśmiał się Liaś.
-Co ja takiego powiedziałam?
-Myślałem, że się przestraszysz go, bo nie znasz go jeszcze z takiej strony, a ty sobie z niego jaja robisz! - wykrzyknął ze śmiechem brunet nie powstrzymując kolejnego wybuchu śmiechu. Louis zniknął.
-Dobra czasami mnie on przeraża. - powiedziałam cały czas spoglądając na mijesce, gdzie jeszcze niedawno stał Tomlinson.
-A nie mówiłem? - zapytał z uśmiechem Liam.
-Jebie mnie to idę spać. - warknęłam i położyłam się na bok. Ręka Liam'a spoczęła na moich biodrach i wodziła po całym ciele, było to przyjemne. Wkrótce potem zasnęłam.

***3 nad ranem***
Przebudziłam się z wielką suszą w gardle, więc postanowiłam udać się do kuchni po szklanę wody.Schodząc po schodach usłyszałam szmeranie i brzdęk naczyń. W kuchni był Louis. Siedział na krzesłku przy stole i pił coś czerwonego.
-CO ty odpierdalasz? - zapytałam go wprost.
-Nie widać? Piję krew. -wybełkotał.
-Debilu to jest sok pomidorowy.- strzeliłam sobie w czoło z otwartej dłoni. Poczułam ten intensywny zapach.
-Liam... - jęknęłam. - Nie uwodź mnie jeszcze bardziej.
-Co on odpierdala? - usłyszeliśmy głos za nami. Był to Zayn i Harry.
-Piję krew? Ślepi jesteście czy jak?-zmrużył oczy Tommo i zasyczał.
-Popierdoloy debilu już ci mówiłam że to jest sok pomidorowy! - warknęłam znów strzeliłam sobie z otwartej dłoni w środek czoła.
-Chodź Alex, bo mi tu chyba zaraz wylewu krwi dostaniesz. - wyszeptał mi do ucha Liam.Wkrótce wziął mnie na ręce i poczołgał do pokoju.
-Aaaa wariacie puść mnie! - krzyknęłam delikatnie machając nogami.
-Księżniczka musi być dobrze traktowana.Zwłaszcza moja. -uśmiechnął się i znów dał mi całusa.

15 i next!

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 25

•Rozdział 25•

-Jak to nie żyje?! - krzyknęłam w twarz mulata. Ten zmieszał się, a ja pobiegłam z powrotem do budynku gdize byłam przez ostatnie dni. Widziałam Louis'a. Nerwowo ściskał dłoń Amy i płakał? Tak na pewno. Po jego poliku spływały pojedyńcze łzy.
-Louis!-chłopak obrócił się momentalnie w moją stronę.
-Tak Alex? - zapytał pochlipując.
-Czy ona...nie żyje? - te słowa nie przechodziły mi przez gardło. Jednak miałam nadzieję, że ona żyje i niedługo wszystko będzie jak dawniej
-Żyje, ale jej stan jest krytyczny.- wyszeptał.
-Ale,ale przeżyje? - znów zapytałam.
-Musi, są niewielkie szanse, ale da radę. - powiedział i zaraz odsunął się gdy grupka lekarzy podnieśli jej ciało. Jej piękne dotąd kasztanowe włosy już nie były tej samej długości co wsześniej, a skóra była pokaleczona w wielu miejsach. Ja natomiast miałam wszędzie świeże siniaki, podpuchnięte oczy od płaczu,czerwone policzki, a gardło paliło mnie od środka gdy tyle wrzeszczałam.Poczułam męską dłoń na moim ramieniu. Błyskawicznie wtuliłam się w tors Liam'a i zaczęłam płakać. Jak ja chcę by to się wreszcie skończyło...Liam narzucił na mnie swoją ciepłą bluzę i objął mnie ramieniem prowadząc do samochodu. Lekarze zabrali Amy do szpitala, a reszta wsiadła zaraz za nami do auta. Spokojnie odjechaliśmy z miejsca zdarzenia. Ale nie pojechaliśmy jeszcze do domu. Liam odwiózł chłopaków do willi, a ja i on udaliśmy się do przychodni ponieważ mój narzeczony strasznie martwił się o dziecko. Chciał sprawdzić czy wszystko z nim okey i no i ze mną. Czułam się świetnie jak na przeżycie tego wszytkiego, ale ostrożności nigdy za wiele.
-Chciłbym zarejestrować do ginekologa panią Alex Croft. - powiedział spokojnym głosem Liam do recepcjonistki. Ta skinęłą głową i w swoim opornym zeszycie zapisała moje dane i skierowała Liam'a na które piętro mamy się udać.
-Panie Payne obecnie w gabinecie jest pacjentka, a pani Alex wchodzi zaraz po niej. - uśmiechnęła się pogodnie. Liam chwycił moją dłoń i udał się na wskazane trzecie piętro. Za drzwiami gabinetu ginekologa słyszeliśmy cichą rozmowę dwojga ludzi. Wkrótce wymienili jeszcze parę zdań i smukła,wysoka kobieta wyszła z gabinetu. Ja zapukałam cicho i weszłam. Liam uparł się by wejść ze mną. Ginekolog spadał dolną partię mojego ciała i stwierdził, że jest okey, a potem zrobił usg brzucha. Nałożył na urządzonko trochę żelu i trochę na mój leciutko zaookrąglony brzuch. Na ekranie pojawił się płód, a w nim malutka istotka.
-Cóż na razie maleństwo rozwija się prawidłowo. - stwierdził. Uśmiechnęłam się mimowolnie.Wytarłam szybko i sprawnie owy żel i wstałam. Wzięłam zdjęcia z USG i wyszłam z Liam'em z gabinetu.
-A mówiłam, że wszystko dobrze. -rzuciłam ze śmiechem..
-No ale warto było sprawdzić! - odrzucił i dogonił mnie łapiąc w pasie. Wróciliśmy do auta, a ja dostałam sms'a:














Wzdrygnęłam się i spoglądać jeszcze przez sekundę na treść niedowierzałam.Co ja zrobiłam, by ktoś chciał zabić dziecko moje i Liam'a? Schowałam szybko Iphone do kieszeni i niespokojnie wierciłam się w siedzeniu. Gdy Liam zaparkował samochód na podjeździe szybko wyszłąm, zaczekałam do Niego i pierwsze co zrobiłam to wzięłam prysznic. Myślałam, że ciepła woda chociaż trochę uspokoui to co teraz czuję, ale niestety nie było tak. Z minuty na minutę myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi ze strachu. Owinęłam się czerwonym ręcznikiem i podreptałam do pokoju by się ubrać w luźne ciuchy. Założyłam lużne spodenki i koszulkę. Mimo, że Liam był w pokoju ze mną podczas gdy reszta oglądała TV na dole to czułam jakby ktoś mi się przyglądał. TO mnie ogarniało większym niepokojem.

15 komentarzy i next :D

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 24

•Rozdział 24•

Chyba, że...Znajdą nas. To była nasza jedyna nadzieja.Musieli działać szybko, bo nie wiadomo ile Amy wytrzyma. Rozglądałam się nerwowo pomieszczeniu rozważając gdzie my możemy być. Nawet jeśli skojarze to miejce to i tak nie mam telefonu by napisać do chłopaków gdzie to jest. Problem ciągnie inne problemy,kłopoty co pogrąża mnie jeszcze bardzo. 


***
-Kiedy zostały porwane? - zapytał funkcjonariusz.
-Amy dzis w nocy, a Alex rano. - powiedział brunet.
-Nie były razem?
-Ja i Amy pokłóciliśmy się w nocy.Udała się do swojego domu, a później Alex zauważyła że jej nie ma i udała się tam. W domu znaleźliśmy ten napis i telefon. - powiedział Loueh pokazując komisarzowi zdjęcie krwawego napisu.
-Bierzemy się za poszukiwania. - stwierdził.
-Możemy być przy tym? - zapytał Malik.
-Odradzałbym gdyż jesteście znani, a krzywda która mogłaby być wyrządzona przez porywaczy byłaby niestosowna, ale według prawa możecie brać udział w śledztwie. 
-Macie już jakieś podejrzenia gdzie mogą je przetrzymywać? - zapytał Louis.
-Tak, właśnie tam się najpierw udamy tylko zbiorę parę policjantów. - rzekł komisarz. 

***
-Nie! - krzyknęłam siedząc na krześle. Ręce związane do tyłu, usta zaklejone taśmą przepuszające powietrze. A na przeciwko mnie Amy. To samo co ja. Siedzi związana i krzyczy. 
-Będziesz patrzyć jak umiera. - powiedział do mnie mężczyzna podchdząc i nożem wziął kosmyk moich włosów załóżył za ucho. Cicho szlochałam.
-Zostawcie ją. - wyszeptałam z wielkim trudem. 
-A po co? Bawimy się. - powiedział drugi stercząc przy Amy. W dłoniach miał nożyczki z ostro zakończonymi ostrzami. Stanął za moją przyjaciółką i w jedną dłoń chwycił garść jej pięknych brązowych włosów.Potem zaczął ciąć. 
-Nie proszę nie!-  krzyczała. Spląty włosów opadały szybko i stopniowo na ziemię przy czym Amy wydawała głośniejsze błagania. Potem zaczęła liczyć. Widać było że miała dość wszystkiego. 
-I co teraz zrobimy? - zapytała mężczyzna obok mnie uśmiechając się zawadiacko.
-Może polejemy dłonie kwasem? - odpowiedział pytaniem na pytanie. 
-Proszę dajcie nam spokój. - wyszeptałam znów ledwo łapiąc  powietrze.Poczułam silne dłonie ściskające moje policzki.
-Jeszcze raz się odezwiesz, a połamię ci szczęke. - warknął. - Rozumiemy się? -  spytał.Moje wręcz przerażone spojrzenie wiedziało, że nie wygram. Pokiwałam twierdząco głową, a mężczyzna zwolnił uścisk. 
-Mam lepszy pomysł. - odezwał się drugi. Teraz dłońmi operował ostrym nożem o średniej dłogości i niewielkiej rękojeści. Mężczyźni zaśmiali się i wymienili zabawnymi spojrzeniami.
-Dajesz Peter. - powiedział. Tamten chwycił jedną dłoń Amy, rękaw jej bluzki podwinął aż do ramienia i zaczął nożem robić jakieś wzory, znaki wszystko co się dało. Krzyk dziewczyny był przeraźliwy i przepełniony bólem. Patrzyłam na to wszystko z takim niechętnym wzrokiem...Później owy Peter zaczął robić to samo z jej drugą dłonią. Krew skrzypiała na podłodze, a zaraz pojawiały się na niej nowe plamy.W pomieszczeniu było niewiele światła, bo małe okienko otworzone na oścież przepuszczało niewielką ilość światła i powietrza. Słyszałyśmy tylko wiatr,który rwał niesamowicie na zewntąrz. I zaraz syreny policyjne.Syreny? Czyżby nas znaleźli?Minęły 3 cholernie dni. Zero picia, jedzenia, radości tylko smutek,łzy,strach i ból. Dopiero po tych przeżyciach nas znaleźli.
-Ręce na kark i szeroko nogi! - krzyknął policjant wchodząc do pomieszczenia. Celował bronią w Peter'a i tego drugiego.
-Zwiewamy stary! - krzyknął mężczyzna.
-Ani kroku dalej, bo strzelam! - krzyknął ktoś inny. 
-Karetka na Welston Street. - powiedział funkcjonariusz, gdy pozostała dwójka policjantów chwyciła porywaczy a ich dłonie zalśniły od srebnych kajdanek.
-Alex! - usłyszałam znajomy głos. Pojawił się Liam. Zaczęłam znów płakać. On i Niall podbiegli do mnie i zaczęli rozwiązywać sznury, najpierw z nóg potem z dłoni.Czerwone ślady, lekko sine dłonie.Nie dopływała mi krew po tym jak mężczyzna związał mnie. Objęłam bruneta za szyję i płakałam. Podniósł mnie, a ja zobaczyłam z bliska Amy.Wyglądała okropnie. Rany na dłoniach,włosy ścięte i potargane, bluzka w krwi. Louis trzymał delikatnie jej dłoń. Ha, teraz go sumienie poruszyło. Oślepiający blask strzelił w moje oczy.Ujrzałam światło dzienne. Wkrótce potem przejęli mnie lekarze i zawieźli na badania. Liam martwił sie o dziecko. Tak jak ja. Osłabłam strasznie.
-A co z Amy? - zapytałam Zayn'a. Ten tylko przełknął ślinę. 
-Ona nie żyje. Nie żyje. - powtórzył...

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 23

•Rozdział 23•

-Liam?! - krzyknęłam do telefonu. 
-Co sie stało? - zapytał. 
-Nie ma jej. Amy nie ma! - krzyknęłam jeszcze raz osuwajac sie na ziemię z płaczem.Ogarnęłam trochę łzy i wstałam. Miałam zamiar udać się do willi. Louis był naderwliwie spokojny co dało mi wiele do myślenia.Zatrzymałam się w progu widząc przed sobą dwie czarne postacie. Krzyknęłam z przerażenia i upuściłam komórkę.Chwilę potem została porwana. 

***
-Oh świetnie teraz Cię sumienie ruszyło?! - krzyknął Liam w stronę szatyna.
-Nie miałem pojęcia! - warknął.
-No świetnie, po prostu świetnie! - powiedział brunet rozglądając się po domu Alex. 
-Ty, czy to nie jej komórka? - zapytał szatyn reszty. Liam zbladł.
-Tak, to jej. - wyszeptał powstrzymując łzy. 
-Liam znajdziemy ją. - poklepał go po ramieniu Zayn. 
-Musimy. - odpowiedział z przekąsem. - Musimy iść na policję. 

***
-Amy, to ty? - szepnęłam cicho widząc skuloną dziewczynę w kącie naprzeciw.
-Alex? - wyszeptała.Podeszłam trochę do niej by móc z nią pogadać.
- Boże Amy jak to się stało?  -zapytałam widząc na jej ramionach krew. Biały top był poplamiony od czerwonych plam.
-Spytaj Louis'a. - warknęła.
-Co? To jego wina? On cię porwał? - pytałam.
-Dokładnie to "nas" - uściśliła. - I nie on, ale gdyby nie on nie było by nas tutaj.
-No to co sie stało? - zapytałam.
-Pokłóciliśmy się w nocy.Zadzwoniła ta jego była Eleanor czy jak jej tam. Wolał ją ode mnie! - krzyknęła znów zanosząc się płaczem.
-Świnia. Jak on tak mógł.-prychnęłam. 
-A jak ciebie to spotkało? - zapytała zmieniając trochę temat.
-Jedliśmy śniadanie.Brakowało akurat Ciebie. Zastanawiałam się gdzie jesteś,zapytałam Tommo. On tylko wzniósł oczy i udawał że nie słyszy.Pobiegłam do naszego domu.Tam był napis umazany krwią.Później gdy chciałam wrócić po resztę zasapili mi drogę porywacze. - opowiedziałam.
-Dupki. Gdybym tylko miała jak wyjść z tej celi.POURYWAŁABYM IM GŁOWY! A NAJLEPIEJ JAJA! - krzyknęła z całej siły.
-Ej ciszej tam! - krzyknął ktoś zza drzwi.
-A Spierdalaj! - odkrzyknęłam na tyle by usłyszał. Nagle zamek w drzwiach się poruszył. 
-Pyskate psiapsióły się znalazły. - warknął ciągnąc mnie za włosy.Krzyknęłam. Amy rzuciła się na mężczyznę i walczyła z nim by tylko dać mu popalić. Pomogłam jej, ale nie mogłam za bardzo ryzykować. Tu nie chodziło też o moje życie, ale jeszcze nienarodzonego dziecka. 
-Amy nie! - krzyknęłam widząc ciało przyjaciółki leżące przy ścianie. Jej oddech był ciężki, a tyłu głowy lała się krew. Nawet nie było jednej cholernej ścierki by to zatamować! Modliłam się w duchu by żyła. Jednak na pewno w da się tam zakażenie. Siedzimy na ziemi do okoła jest po parę niewielkich stosów pszenicy. Nie dało rady się uciec. To był chyba nasz koniec.


Rozdział jak znów myślę że beznadziejny
1)przepraszam że tyle czekaliście, ale w szpitalu nawet nie pozwalają mieć komorki więc musiałam czekać aż wrócę
2)rozdzial jak wspominałam wyszedł beznadziejny
3)Mam nadzieję, że będa jakieś komentarze :)

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 22

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
••••••••••••••••••••••••••••••
•••••••••••••••
•••••••
•Rozdział 22•
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
••••••••••••••••••••••••••••••
•••••••••••••••
•••••••

Wtuliłam się w jego tors, wsłuchując się w piosenki śpiewane przez chłopców.Moje dłonie były złączone z dłońmi Liam'a.
-Awwww jakie zakochańce. - powiedziała Amy chcąc skoczyć na nasze łóżku.
-Amy... - zatrzymał ją Louis. - Wystraszysz ją. - powiedział wskazując na mnie. Liam również przymknął oczy. Chłopcy wycofali się z pokoju widząc że śpimy. No chociaż raz nam dali trochę prywatności xD

***
-Pobudka,pobudka! - darł się Horan.
-Przymknij dziób! - warknęłam odwracając się do Liam'a twarzą.
-Pobudka,pobudka! - wydarł się potem Zayn.
-No żesz ja pierdolę, następny. - zatkałam sobie uszy i przywarłam do poduszki. Liam spał sobie smacznie.No to nie fer, że on sobie dalej śpi i nic go to nie rusza, a mnie torturują swoim darciem japy -,- Poczułam ciągnięcie za nogi. 
-No żesz kurwa! - krzyknęłam łapiąc się poręczy by nie wylądować na podłodze. 
-Pobudka, Alex! - krzyknął mi nad uchem Niall.
-Przysiegam, że jak zaraz wstanę to ci zajebie że pomylisz lato z wiosną. - powiedziałam ze złością. Jedyne co widziałam to to jak Irlandczyk uciekł z pokoju wymachując rękoma na wszystkie możliwe strony. No to teraz jeszcze 2 idiotów mi została.
-Pobudka! - krzyknął Tommo i Zayn. To było tak głośne, że nie wytrzymałam i wstałam. Chłopcy wręcz zbledli.
-Nie chcieliśmy. - wyjąkał Lou. 
-Jak ja już nie śpię to zbudźcie jego. - pokazałam głową na bruneta. Uśmiechnęli się dziko, a ja wyszłam z pokoju i udałam się pod prysznic. - Już mu współczuję. - powiedziałam pod nosem uśmiechając się. Zamknęłam drzwi i po paru minutach ciepła fala zalała moje ciało. Pomyslałam o wczorajszym późnym wieczorem. To była najwspanialsza chwila z mojego życia. Długo siedziałam w kabinie rozmyślając. Mimo syczenia i dzwięków, jakie wydawała płynąca woda słyszałam krzyki z pokoju,no i bulwersy Liam'a, który usilnie próbował spać. 

***15 minut później***
Ubrana poszłam do naszego pokoju by wziąć telefon i zejść na śniadanie. W sypialni nie było już Payne'a. Cóż szybko go wyciągnęli,powiedziałam cicho. Chwyciłam za telefon i zaczęłam przeglądać sms'y idąc po schodach. Na coś musiałam nadepnąć, bo zaraz leciałam nad schodami szykując się na upadek o podłogę. Zamknęłam oczy by nie patrzeć. Poczułam jak czyjeś dłonie łapią mnie i ratują przed ogromnym upadkiem. Otowrzyłam oczy. 
-Liam...-wyszeptałam. - Uratowałeś mnie.
-Księżniczke w opałach zawsze się ratuje. - musnął moje usta. 
-No a teraz przyznawać się, kto to tu kurwa postawił?! - warknęłam na czwórkę pozostałych pokazując im wrotkę. Wszyscy wymienilil spojrzenia. 
-On mi kazał! - Zayn,Lou i Harry wskazali na biednego Horana. 
-Lepiej nie idź spać, bo nie przeżyjesz nocy. - warknęłam. 
-No ale muszę! Jutro mamy wywiad - oburzył się. 
-Cóz nie kazałam ci wariowac. - powiedziałam z półuśmiechem
-Liam no... - zwrócił się do bruneta
-Nie tym razem. - uśmiechnął się zadowolony. Ten zrezygnowany, dokończył tosta i wrócił na górę.
-Idę się zdrzemnąć. - powiedział smutno. Siadłam przy blacie biorąc dwa tosty. Liam siadł na przeciwko, obok mnie Harry i Lou, obok Li zasiadł Zayn. 
-To kiedy macie ten wywiad? - zapytałam narzucając temat.
-Jutro. - powiedział niewzruszony szatyn.
-Liam tylko grzecznie nie tak jak wtedy. - powiedział spoglądając na niego. 
-Grrr jakoś muszę wytrzymac. - jęknął. 
-A wy kiedy się pobieracie? - zapytał nas Zayn.
-Ja myślałem, że po wywiadzie udać się do Nowego Jorku i parę dni później. - odpowiedział kumplowi.
Tak niezły pomysł. - przytaknęłam gryząc tosta. 
-Ej a gdzie jest Amy? - wybauszyłam oczy. Lou spojrzał na górę i udawał że o niczym nie wie. Wstałam przerażona i zaczęłam wybierać jej numer.Poczta głosowa. Napisałam sms'a gdzie jest. Nie odpisała. Udałam się szybko do domu,który z nią zamieszkuję. Stanęłam pod domem i nacisnęłam klamkę. Zamknięte. Zaczęłam nerwowo szukać w torebce kluczyków zapasowych.Mam je. Otworzyłam drzwi i zawitał mnie mrok. Poświeciłam telefonem by cokolwiek zobaczyć. Jedyne co mi się rzuciło w oczy to napis na ogromnym lustrze postawionym w przedpokoju. Podświeciłam na napis. Oczy mi się rozwarły gdy dostrzegłam gdy owa sentencja była napisana krwią i słowa"Mam ją"...

Ile komentarzy tyle weny. 
1)Rozdział tak wiem wiem wyszedł beznadziejny jak zawsze
2) Coraz częściej myślę o tym czy wgl ktoś to czyta
3)Jak myślicie co oznacza napis?
4)Macie podejrzenia co do Amy? Czy zginie czy odnajdzie się cała i zdrowa?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdzial 21 (mini scenka +18 xD)

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
••••••••••••••••••••••••••••••
•••••••••••••••
•••••••
•Rozdział 21•
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
••••••••••••••••••••••••••••••
••••••••••••••••••
•••••••••
WŁĄCZ TO:
-Obiecujesz?  - zapytyałam go stykając się czołami.
-Obiecuję. - wyszeptał znów mnie całując.
-Awwww jakie to słodkie. - powiedziała Amy. 
-Rzygnę tęczą. - powiedzał Horan udając że rzygnę.
-Spieprzaj Horan. - mruknęłam przytulając się do Liam'a. 
-Gratulujemy wam dziecka ;D - uśmiechnął się Zayn.
-Dzięki!-odpowiedzielimy chórem. 
-Długo będziecie tak stać miziajac się? -zapytał mnie loczek.
-A bo co? - uśmiechnął się Liam.
-Bo ja zaraz rzygnę. - odpowiedział zawadiackim uśmiechem.Amy zaczęła go gonić.
-Ja ci zaraz dam rzygać na takie zakochańce!-  krzyczała.
-Szkrabie spokojnie. - złapał ją za rękę Tommo.
-Dzięki Loueh. - podziękował Hazza szatynowi.Ten tylko uśmiechnął się. Zeskoczyłam z ramion Liam'a a bynajmniej nie chciałam by było już mu ciężko, ale ten trzymał mnie zawzięcie. Tzn. Teraz jedną dłonią trzymał mnie w talii, a drugą miał koło moich łydek i tak mnie niósł.
-Adios morfosy idziemy spać! - krzyknął biegnąc ze mną na górę. 
-Haha udanej nocy! - krzyknął za nami blondyn.
-Ha ha ha. - powiedziałam mrużąc oczy.Liam zamknął drzwi naszego pokoju. Ja zeszłam z jego dłoni i poszłam się przebrać w coś wygodniejszego. Gdy wróciłam brunet leżał sobie na łóżku więc nie czekając siadłam na niego okrakiem. Uśmiechnął się dziko. Pocałowałam go delikatnie w usta, a ten potem przegryzał płatek mojego ucha. Odwzajemniłam jego uśmiech.Znów zaczęliśmy się że tak powiem pieprzyć ^^ Z bokserek wyjął swojego kolegę i najechał nim na mnie. Wszedł we mnie a ja zaczęłam po nim delikatnie jeździć. Tym razem robiliśmy wszystko wolniej, bo Liam bał się że stanie się krzywda dziecku. Jęknęłam.
-Alex w porządku? - powiedział zmartwionym tonem.
-Tak,tak jest okey. - powiedziałam. Niedługo potem padłam obok rozgrzanego ciała Liam'a i wtuliłam głowę w jego tors. Spoglądąłam w jego cudne czekoladowe oczy i śmiałam się od ucha do ucha. Kochałam go. Jeszcze parę miesięcy temu mogłam marzyć o takim życiu o takim facecie obok mnie i gdybym nie uciekła co by było? Marnowałabym się z Jason'em. Biłby mnie krzyczał na mnie...Jak zawsze. Brunet włączył TV i akurat leciał dobrze nam znany film."Lara Croft i kolebka życia"
-Alexis Croft. - powiedział z uśmiechem.
-Liam James Payne. - odgryzłam się.
-Właśnie nie sądzisz, że Alex Payne brzmi lepiej? - zapytał mnie.
-Stanowczo lepiej. - uśmiechnęłam się. Nagle poczułam jego dłoń na mojej.
-Na zawsze razem, pamiętasz? Obiecywałem ci. - szepnął całując mi w usta, a po chwili na palcu dostrzegłam piękny pierścionek kóry zabłyszał w świetle.
-Już 22. - szepnął. Nagle za drzwiami rozległy się słowa piosenki "Gotta Be You"

Now girl I hear it in your voice and how it trembles

When you speak to me I don't resemble, who I was

You've almost had enough

And your actions speak louder than words

And you're about to break from all you've heard

Don't be scared, I ain't going no where

-Nigdzie nie odejdę. - szepnął pod koniec. Chłopcy weszli do pokoju powtarzając słowa.
-Nigdy. - powiedzieliśmy razem.


7 komentarzy i next ;D

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 20

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
+++++++++++++++++++++++++
++++++++++++
+++
Rozdział 20

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
+++++++++++
+++

Modliłam się, żeby otworzył mi on. Drzwi uchyliły się, a za nimi spoglądał na mnie Zayn.
-Alex? - zapytał niedowierzając. Uśmiechnęłam się. Mulat wpuścił mnie do środka.
-Jest Liam? - zapytałam go. Zmieszał się i nie wiedział co odpowiedzieć, ale zaraz bąknął. 
-Powinien zaraz być. - jak powiedział tak było. Brunet zaraz przekroczył próg drzwi, ale nie był sam. Z nim była Danielle i kurczowo trzymała jego dłoń. W moich oczach ukazały się znów łzy i czułam jak serce znów rwie się na miliony kawałków.Czułam że niepotrzebnie przyjechałam.
-Alexsis. - wyszeptał moje imię. Wziełam torbę i ruszyłam ku wyjściu.
-Wiesz co? Mógłbyś chociaż pomyśleć o dziecku. - wypaliłam.Na jego twarzy było zdziwienie? Mina nie do opisania. 
-To ty masz dziecko?!-oburzyła się dziewczyna z kręconymi włosami. Ten kompletnie zgłupiał.Nie wiedział gdzie ma iść, co robić. Ja wyszłam z domu z płaczem szybkim krokiem ruszając do mojego domu gdzie mieszkałam z Amy. Deszcz zaczął lać. No pięknie -,- Londyn niby słoneczne miasto a gdy tylko u mnie coś się wali w życiu to zawsze pada.
-Alex zaczekaj! - krzyknął ktoś za mną. Nie odwracałam się i szłam dalej. Poczułam szarpnięcie za moją dłoń. Znów jego dotyk. Kolejny pocałunek. 
-Ty debilu,głupku,dupku.Wiesz jak cię kocham? - płakałam chlipiąc.
-Kocham cię Alex. - szepnał chwytając nasze dłonie i unosząc do góry oplatając je swoimi palcami. 
-To dlaczego jesteś z Danielle? - zapytałm znów wybuchajac płaczem.
-Modest nie widziało cię ostatni ze mną, wiec uznali że to nasz koniec znów kazali mi być z Danielle. Wiesz że ja jej nie chcę. Pozwól mi wyjaśnić to od nowa. - powiedział, a ja w jego oku dostrzegłam pojedyńczą łzę. 
-A co będzie gdy ty pojedziesz w trasę, ja będe gdzieś w hotelu, a Modest znów wepcha ci Danielle? Będą kolejne ciosy zadawane jak wbijany nóż w plecy? - zapytałam go.zmieszał się.
-Nie.Nie pozwolę na to. Już nie. - powiedział spuszczając głowę. Teraz to ja go pocałowałam. 
-Chodź, bo się przeziębisz. - wyszeptał. Chyciłam jego dłoń, mocno trzymając. Znów przekroczyłam próg domu, gdzie czychał już na nas Zayn i banda tych popaprańców. 
-Jutro wam opowiem . -powiedziałam widząc zainteresowane miny.
-Oooo.A ja chcę wiedzieć teraz. - oburzyła się moja przyjaciółka.
-Jak pogadam z Liam'em to tobie opowiem. - wywróciłam oczami. Wyszczerzyła się. 


***
-O co chodzi z tym dzieckiem? - zapytał mnie brunet gdy byliśmy już w "naszym" pokoju. 
-Cóż.Miałam być pół miesiąca temu nie? Otóż miesiąc temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży.Nie chciałam przyjeżdzać, bo bałam się że jak ci powiem to będziesz zły że zniszczę ci karierę i inne cenne rzeczy.Jednak rodzice przekonali mnie bym tu wróciła,pogadała z Tobą. Wyjaśniła to. - zaczęłam. Liam spuścił głowę. 
-Ale czemu nie powiedziałaś mi wcześniej.Nie wysłała głupiego sms'a.Nie zadzwoniaś? - szeptał. 
-Liam...Powinnam ci powiedzieć od razu.Bałam się. Wybacz. -powiedziałam teraz również spuszczając głowę. Poczułanm uścisk. 
-Będę ojcem. - wyszeptał. - Będę ojceeeeem! - wydarł się zaraz ponownie ale sto razy głośniej.
-Tak,tak bedziesz ojcem. - powiedziałam. Ten nagle wstał z łóżka otoworzył drzwi i zaczął ganiać po całej willi drząc się o tym, że będzie ojcem.
-Głupek!-  krzyknęłam ze śmiechem.Ten zaczął odwalać dzikie tańce i drząc się dalej. Było grubo po 22 a ten drze japę jakby go ze skóry obdzierali -,- Tak właśnie reszta debili,którzy byli dla mnie jak bracia dowiedzieli się o tym że jestem w ciąży.No zepsuł efekt, ale ułatwił mi zadanie. ^^ Gdy tylko zeszłam na dół ogarnąć mojego bohatera rzuciłam mu się na szyję oplatając nogi wokół jego bioder i namiętnie całując.On swoje dłonie oplótł wokół mojej talii. Czułam się teraz tak jakbym znów się żegnała tak jak wtedy na lotnisku, ale zostaję na stałe...Już go nie opuszczę...Nigdy.
-Nigdy cię nie opuszczę.Słyszysz? Nigdy. - powiedział po chwili znów wpijając się w moje usta ^^

7 komentarzy i Next :D
Szablon by S1K