czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział 41

Liam długo mnie uspokajał. Cala drżałam, a oczy miałam opuchnięte od płaczu.
Harry zadzwonił na policję i zgłosił porwanie, a następnie do Paul'a by powiadomić o zaistniałej sytuacji, by sprawa nie trafiła do mediów. Bo przecież byłby skandal jak to młode małżeństwo Payne pilnują dziecka, bo jakżeby inaczej -.-
Niedługo po telefonie do mieszkania wpadł menager i policjanci z jakimiś metalowymi skrzynkami i wyposażeniem.
No i zaczęła się seria pytań.
-Gdzie państwo byli podczas pobytu dziecka? - zapytał funkcjonariusz Moses.
-Spaliśmy, nawet nie usłyszeliśmy obecności czyjejś osoby w domu. - Liam rzekł poważnie i objął mnie ramieniem. Ja znowu zaczęłam ocierać łzy.
-Moja Zu... - wyszeptałam.
-A czy państwo potwierdzają taką możliwość, że ktoś was śledził dosypał czegoś,by uśpić waszą czujność na czas porwania dziecka?
-Każda opcja jest dobra. Ale nie zauważyliśmy,by ktoś za nami szedł.
-Cóż. Założymy wam podsłuchy na telefony może porywacze się odezwą w sprawie okupu.
A ja znów wybuchnęłam płaczem, a Liam przytulił mnie do siebie.
-Od nas będzie cały czas technik i damy wam ochronę, by nie doszło do innych nieszczęść.
-Dziękujemy. - odpowiedział Paul, widząc Payne'a uspokajającego mnie.
Funkcjonariusz Moses opuścił naszą posesję i wsiadł do czarnego BMW i odjechał.
-Alexis,odzyskamy Zoey, nie ma innej opcji. - uśmiechnął się Haggins.
-Dziękuję.  - wyłkałam i mocniej przytuliłam męża.

****
Technik Springs załączył do naszych telefonów podsłuchy i podłączył sprzęt a na uszy założył duże słuchawki.
W skupieniu rozglądałam się po pomieszczeniu.
Minęły dwie godziny
Wtedy zadzwonił telefon.
Wystraszonym krokiem wstałam mimo sprzeciwu Payne'a i podeszłam do telefonu. Technik rozkazał włączyć go na głośnik.I tak uczyniłam.
-10 milionów jutro o 12:00 w Central Parku, inaczej mała zginie. -odezwał się głos.
-Kim jesteście! Dajcie mi znak że żyje! - krzyczałam. W tle usłyszałam płacz małej.
-Zostawcie ją! Oddajcie mi córkę skurwysyny! - krzyczałam. Liam podszedł automatycznie do mnie gdy tamci się rozłączyli, a ja opadałam na kolana zanosząc się płaczem.
Brunet podniósł mnie i posadził na kanapie tuląc mocno do siebie.
-Namierzyliście ich? - zapytał technika marchewkowaty.
-Rozmowa trwała za krótko o kilka sekund. Wiedzieli kiedy się rozłączyć. - odpowiedział mężczyzna.
-ZABIJĘ SKURWIELI! - krzyknęłam i wstałam automatycznie chodząc nerwowo po mieszkaniu.
-Dacie radę państwo zdobyć taką kwotę? To zorganizujemy akcję i pojmiemy sprawców w czasie przekazania okupu. -mruknął jakiś policjant który widać było pochodził z większej ligi.
-Tak, z pieniędzmi niema problemu. Paul? Zorganizuj mi kwotę. Za 2 godziny tutaj. - rzucił Payno.
-Dobrze Liam. To ja zaraz będę. -powiedział i wyszedł.
A ja znów opadłam bezwładnie na kanapę.
Alexis Payne właśnie miała dość.

niedziela, 5 kwietnia 2015

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 40

Już nie wiedziałam czego mam jeszcze oczekiwać od losu. Byłam szczęśliwa.
Po kilku dniach wróciłam ze szpitala. Liam przyjechał po mnie z Harry'm i Zayn'em. Lokowaty i mulat wzięli moje bagaże i zanieśli do samochodu, natomiast Liam niósł małą. Zu przewracała swoimi oczętami na prawo i lewo oglądając co dzieje się dookoła, a mój mąż dalej był nią zachwycony jak nie wiem co. Droga minęła nam bardzo spokojnie i wesoło. Harry kierował. A Zayn puścił jakąś muzykę i zaczął śpiewać.
- It's my life!! - usłyszeliśmy głos mulata. 
-Zayn! - rzucił Harry. - To samochód, a nie scena! - zagrzmiał.
- And now you never? - śpiewał ciszej. 
-Zayn!! - Loczek nie dawał za wygraną.
-No dobra już dobra. - mruknął. 
Ja i Liam nie wyrabialiśmy na tyłach. A Zoe próbowała podnosić rączki i klaskać piąstkami. Również i ona zaśmiała się we własnym wykonaniu. Dłoń szatyna objęła moje ramię. 
-Malik zrób nam zdjęcie. - uśmiechnął się Liam. Zayn nie czekał aż mu się powtórzy, tylko przejął telefon Liam'a i cyknął fotkę. A z kolei ten wstawił zdjęcie na TT z dopiskiem; "Mam najcudowniejszą rodzinę na świecie! xoxo " Zawsze musiał się pochwalić i podkreślić, że należymy do Niego. Jakże mogłoby by inaczej?

***
Dotarliśmy do domu. Liam wziął się za skręcanie łóżeczka, a ja z chłopakami rozpakowywaliśmy rzeczy. 
Widok Liam'a? 
BEZCENNY.
Z trudem skręcał łóżeczko. Nie wiedział za co się zabrać. Wziął jedną deseczkę potem drugą i tak mierzył...co do czego pasuje. A my nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Zoe natomiast siedziała z Horan'em. Irlandczyk posiadał już siostrzeńca, więc pod względem dziecka mogłam mu zaufać. Bo Louis to by odwalał głupoty jak kiedyś sypiąc tekstami: "Piję krew". To był właśnie nasz Tommo :-)

***
Jak rozpakowałam to co musiałam, wróciłam do salonu. 
-Pozwolisz,że ją nakarmię? - spytałam Niall'a. 
-Oczywiście. - uśmiechnął się i podał mi małą.
Nakarmiłam Zu, a ta zasnęła od razu. 
-Musiała by głodna, że zasnęła. - usłyszałam Tomlinson'a nad uchem. 
-Louis nie strasz! - wzdrygnęłam się. A Loueh wziął jeszcze gryza marchewki i rzucił.
-Eeee, co jest doktorku? 
-Liam złożył już łóżeczko? - zapytałam. Brunet skinął głową. Poszłam położyć małą na górę i szukałam Liasia. Znalazłam go w kuchni. Szatyn podszedł do mnie jak tylko mnie zobaczył i złożył swoje wargi na moich.
-Już 21. - szepnął. - Chodź, bo jesteś pewnie zmęczona. 
-Masz rację. - przyznałam. - Dobranoc. - powiedziałam do reszty.
-Dobranoc. - odpowiedzieli chórem. 
Ja i Liam udaliśmy się do sypialni gdzie spała już mała Zoe. Ja wskoczyłam jeszcze pod prysznic i położyłam się obok Payne'a. On objął mnie swoim silnym ramieniem, a ja zasnęłam jak kamień. Przy nim mogłabym spać wieczność.

(Następnego dnia)
-Liam! - krzyczałam na całe gardło. Łzy spływały mi po policzkach. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć już słyszałam i czułam jak brunet stał za mną. 
-Nie ma jej! Rozumiesz nie ma! - krzyczałam i bezsilnie opadłam na podłogę bijąc pięściami podłogę. Liam przukucnął obok mnie
-CHŁOPCY! - krzyknął doniośle,aż pobudził wszystkich i reszta w mgnieniu okna znalazła się w naszej sypialni. - Zadzwońcie po policję. 
-Co się stało? - powiedział pół-przytomny Louis.
-Porwali Zoey...- powiedział cicho, a z jego oka spłynęła łza. Spojrzał na łóżeczko...Było puste..

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 39

***
-Panno Payne niech pani nas nie opuszcza! - krzyczał jakiś mężczyzna gdy odpływałam w szpitalu. Bolało mnie wszystko, a dziecko wychodzące na świat rozsuwało przeszkody na swej drodze powodując niesamowity ból. 
-Alexis nie zostawiaj mnie! - usłyszałam smutny i mętny głos ukochanego. 
-To boli! - krzyczałam. A po kilku minutach słyszałam zdecydowane polecenia lekarzy i krzyki:"Przyj" Więc tak robiłam. Ból był nie do opisania. Wszystko rozrywało mnie od środka. Liam trzymał moją dłoń, a ja z całej siły ściskałam ją by jakoś ukoić ból, wiedziałam równie dobrze jak on, że mogłam mu połamać rękę, ale jednak był przy porodzie. 
***
-Gratuluję dziewczynka. - uśmiechnęła się do mnie lekarka. Dałą mi ją na chwilę potrzymać, ale potem zauważyłam, że mała robiła się powoli sina.
-Lekarza! Z małą coś jest nie tak! - krzyczałam i spojrzałam na Payne'a. Był nie mniej przerażony niż ja.Szybko podbiegła do nas jakaś doktórka i pielęgniarka a ja podałam im małą. 
-Siostro, wszelkie badania. EKG,RTG i inne podstawowe, szybko! - wydała rozkaz. Pielęgniarka z małą i lekarzem udała się by zrobić badania.

***
-Niestety Pani córka ma problem z jedną nerką, ale do czasu wypisu pani ze szpitala postaramy się, usunąć zagrożenie by córka była zdrowa. - uśmiechnął się do mnie lekarz. 
-Ale to coś poważnego? - spytałam przerażona.
-Cóż problem z nerką to nie przelewki, ale jako iż u brzdąca od razu to wykryto to równie szybko można to wyleczyć. Podamy odpowiednie leki i po problemie. - uśmiechnął się ponownie i spojrzał na Liam'a.
-Mogę z mężem ją teraz zobaczyć? - zapytałam.
-Oczywiście. Siostro, pokażesz państwu gdzie leży córeczka państwa Payne? - pielęgniarka skinęła głową.
-Proszę za mną. - uśmiechnęła się, a ja z Liam'em udaliśmy się za nią.
Przeszliśmy wąskim korytarzem, potem nieco większym, aż trafiliśmy na oddział dziecięcy. Kobieta pokazała nam małą. Miała śliczne piwne oczy po mnie i po ojcu, a uśmiech na pewno po nim, nosek miała mój. Dla mnie było to dziecko ideał. Leżała w łóżeczku a do niej podłączono wiele rurek i wyglądała tak bezbronnie, że popłakałam się. Łzy spływały po moich policzkach. 
-Jak ją nazwiemy? - zapytałam Liam'a.
-Ja myślałem o Zoe. - szepnął mi do ucha.
-Zoe,Zu,Zo... Podoba mi się. - uśmiechnęłam się. - Zoe Payne. 
Liam również się uśmiechnął. Patrzyłam na córeczkę z troską. Zawołałam pielęgniarkę pytając ją czy mogę wziąć ją i potrzymać. Pozwoliła mi na krótko ponieważ muszą jej podać leki, ale krótka chwila i już stanę się szczęśliwsza. Pielęgniarka dała mi Zoe w ramiona, a ja trzymałam ją delikatnie, wkrótce dałam ją także potrzymać Liam'owi.
-A kogo my tu mamy mała panno? - mówił Liam. - Tatuś tu jest! - uśmiechał się wpatrując w małą jak w obrazek.
-Wariacie wiesz, że ona Cię nie rozumie? - zaczęłam cicho się śmiać. 
-Cicho, nie zna się mama prawda? - wziął jej kruchą rączkę i machnęli oboje ręką. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.Byłam szczęśliwa. Miałam szczęśliwą kochającą się rodzinę, wspaniałych przyjaciół...Czegoż więc więcej chcieć? 

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 38

Wychodząc z domu, kurczowo trzymałam się Liam'a. Ciągle mam jakieś cholerne przeczucie,że stanie się coś złego, że coś się wydarzy...coś co nie powinno. Bałam się o dziecko. Cholernie się o nie bałam. Przechodząc obok krzaków i zmierzając w stronę pubu usłyszałam szelest. Szybko spojrzałam w tamtą stronę i nikogo nie było, a potem głucha cisza. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Przywarłam bliżej do ciała chłopaka, a jemu nie umknęło moje dziwne zachowanie.
-Ej Alex, co jest? - zapytał i zatrzymał się tuż przede mną. Spuściłam wzrok.
-Nic, chodźmy już. - skłamałam.
-Alex...widzę. Znam Cię, jesteś moja żoną, matką mojego dziecka,wiem że coś się trapi. Co się dzieje?
-Nic. Tylko mam dziwne uczucie jakby ktoś nas śledził, albo że stanie się coś strasznego...Chodźmy już. Proszę. - jęknęłam.
-To może wrócimy do domu? - zapytał z troską.
-Nie Liam. Niedawno wzięliśmy ślub, przyda nam się trochę zabawy, nie będziemy z niej rezygnować, bo ja mam jakieś przeczucia. Idziemy, czy będziemy tak stać?
-No dobrze. - uległ wreszcie. Ostatni raz zerknęłam jeszcze w miejsce, gdzie słyszałam te hałasy, nic nie zauważyłam więc tylko przelotnie wzruszyłam ramionami i trzymając się Liam'a szliśmy dalej.

***
-Liam! - krzyczałam imię ukochanego, przedzierając  się przez tłumy pijanych ludzi. Jak ja nienawidziłam takich ogromnych imprez. Łatwo się zgubić i nie wiadomo co jeszcze.
-LIAM! - krzyknęłam z całych sił. Zaczęłam łapać kolejne szybkie wdechy, gdy skurcz który mnie złapał nasilał się.  - Nie,nie nie mogę urodzić.Za wcześnie. Nie, tutaj,nie teraz.Kurwa! - krzyczałam nieco ciszej na samą siebie.Wtedy przed oczami mignęła mi sylwetka Styles'a i Malik'a.
-ZAYN,HARRY! - krzyknęłam w tamtą stronę. Chłopcy zatrzymali się i rozejrzeli po tłumie, do kogo mogą należeć te krzyki. Stanęłam na sekundę na palcach, by mnie dostrzegli.
-Co się dzieje? Alex?! - powiedział zdenerwowany Harry gdy wyłapał mnie wzrokiem po sali i już stał przede mną wraz z Zayn'em.
-Nie wiem...nie wiem...Boli! Chyba się zaczyna. - krzyknęłam i złapałam loczka za dłoń powoli osłaniając się na kolanach.Chłopak nie czekał i podtrzymał mnie. Znajdź Liam'a i resztę! Wyjdę z nią na świeże powietrze i zadzwonię po karetkę. - poinstruował Harry mulata, który tylko przytaknął.

***
-Harry, boli... - jęknęłam po raz setny, gdy oczekiwaliśmy na przyjazd karetki. Wtedy zauważyłam jak spirnt'em Liam biegnie do mnie z pubu, a za nim reszta.
- I co z nią? - zapytał Liam loczka.
-Ja tu jestem kretynie! - warknęłam, a po chwili po raz kolejny krzyknęłam z bólu.
-Jak widać...- zaczął Harry.
-Gdzie ta cholerna, popieprzona karetka! - krzyknęłam ze złością i usiadłam z pomocą Liam'a na jakiejś ławce, by było mi wygodniej.
-Już jest! - odkrzyknął nagle Horan i palcem wskazał jadący szybko pojazd z włączoną syreną.
Nawet nie wiem jak szybko to wszystko się działo, zaczęłam tracić świadomość. Traciłam powoli oddech.
Jedyne co pamiętam teraz, to przerażony wyraz Liam'a, gdy moje powieki stawały się coraz cięższe, a lekarze wciągali mnie na noszach do pojazdu...Potem była tylko ciemność.

sobota, 28 września 2013

Rozdział 37

*Następnego dnia*
Nadszedł ten upragniony dzień. Nie ruszałam się wczoraj z łóżka cały czas, by dzisiaj wstać silniejsza i stanąć przed ołtarzem mówiąc "Tak". To najpiękniejszy dzień w moim życiu.Nim ja i Liam się obejrzeliśmy był już to 7 miesiąc ciąży i jak dalej będzie się maleństwo prawidłowo rozwijać to na 17 sierpnia dzidziuś przyjdzie na świat, a ja zostanę matką.
***
-Alex chodź do fryzjera, bo nie zdążymy na przymiarkę! - wywrzeszczała mi z salonu Amy. Miała rację.Siedziałam przed lustrem rozmarzona myślami gdzie indziej, a za 10 minut mamy być u fryzjera, a potem pojechać na przymiarkę sukni ślubnej. Liam wynajął stylistów dla mnie by pomogli Amy mnie przygotować. O godzinie 12 stanę z nim na ślubny kobiercu!Do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
Zabrałam ze sobą tylko telefon i zbiegłam po schodach. Amy chwyciła mnie za rękę i wsiadłyśmy do samochodu Josh'a, kumpla chłopaków, który miał na razie robić za naszego szofera. Zawiózł nas do salonu fryzjerskiego i zaczekał w samochodzie.
Gdy usiadłam na krześle, stylistka wzięła mnie w swoje ręce. Co chwila włosy psikała mi różnymi lakierami, ,smarowała żelami, a palcami później odgarnęła jedną część i włosów i zakręciła na nim loczki. Z drugą częścią zrobiła to samo, a potem z wszystkiego spięła koka, a niektóre kosmyki włosów opadały mi na twarz.
-Wyglądasz cudownie! - zapiszczała Amy.Uśmiechnęłam się.Musiałam wyglądać cudownie, bo dzisiejszy dzień miał być magiczny.
***
Potem Josh zawiózł nas do stylistów. Na wieszaku była już moja suknia ślubna, którą już zachwyciła się gdy tylko ją zobaczyłam. Zayn i Liam mieli gust muszę przyznać.Jeden ze stylistów ściągnął kreację i przy pomocy innych nałożyli ją na mnie, gdy tylko rozebrałam się do bielizny. W pasie zawiązali mi dużą białą kokardę,  a gdy dali mi podwiązkę założyłam ją i uśmiechnęłam się do siebie.
-Na ślubie będzie ubaw. - rzekłam do Amy.
-Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak Liam męczy się z podwiązką. - zachichotała moja przyjaciółką.
Nim się obejrzałyśmy wielkimi krokami nadchodziła godzina 12. Josh szybko wskoczył w garnitur i czekał, aż ja i Amy chwycimy bukiety z frezji i pojedziemy na ceremonię.
***
-Josh gdzie my jedziemy? Minąłeś kościół? - zapytałam chłopaka. On i Amy tylko zaśmiali się.
-Liam wymyślił inne miejsce ceremonii.Dużo lepsze, ale to niespodzianka. - odpowiedział. Westchnęłam głęboko i siedziałam cicho do końca drogi.
-Już jesteśmy, księżniczko. - oznajmiła Amy. Wysiadłam szybko z auta.
To było molo. Piękne morze przed nami. Widzę Liam'a, który się do mnie uśmiecha. Jego spojrzenie, sposób mówienia i wszystko co z nim związane spowodowało, że ja się uśmiechał. Josh chwycił mnie za rękę, a Amy pognała na miejsce obok Louis'a, którzy byli naszymi świadkami. Chłopak prowadził mnie do Liam'a. Nie było dużo ludzi, ale wtedy zauważyłam kogoś. Moją rodzinę. Mamę,tatę i moją malutką siostrzyczkę, która miała dopiero kilka miesięcy.Była też rodzina Liam'a i reszty zespołu, był też ich ochroniarz Paul, Simon...Wszyscy których znamy. W moich oczach zakręciły się łzy, ale powstrzymałam je.
Wreszcie dotarłam do Niego. Chwycił moją dłoń, a ja podeszłam do niego jeszcze kilka kroków by stanąć równo z nim. Patrzyłam z zahipnotyzowaniem w jego czekoladowe oczy, gdy wypowiadał przysięgę. Ja zrobiłam to zaraz po nim. Szło gładko i szybko, bo wiedziałam z kim chcę spędzić resztę życia. To z nim chciałam się zestarzeć i zobaczyć jak jeszcze dorastają nasze wnuki. Teraz to był mój cel.
-Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować. - powiedział ksiądz. Nie czekałam tylko wpiłam się w jego usta z pożądaniem, a za nami biły donośne brawa. Ściskając bukiet frezji, zamknęłam oczy i rzuciłam go w tłum.
Złapał go...
Harry.
-To czas na imprezę, pani Payne? - uśmiechnął się do mnie Liam.
-Jak sobie mój mąż życzy. - uśmiechnęłam się i dałam mu jeszcze jednego całusa.
Przywitałam się z rodziną i zaprosiłam ich na przyjęcie, a potem wsiadłam z Liam'em od czarnej limuzyny i pojechaliśmy na imprezę.
To była druga część najlepszego dnia, bo wiedziałam że będzie ciężko mu zdjąć podwiązkę i że będzie dużo zabawy, ale jedyny był tego minus,że nie mogłam pić. Życie dziecka było dla mnie ważniejsze od wódki.
Bo wódkę i tak wyrzygam z pewnością, a dziecko umrze...

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 36

Spojrzałem na Niall'a i Suzy. Wyglądali na szaleńczo zakochanych przy pierwszym spotkaniu tak jak ja z Alex gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy przez przypadek. 
-Idę do Alex. - powiedziałem i udałem się prosto korytarzem. Skręciłem w prawo potem w lewo i stanąłem przed salą. Zajrzałem przez szybę. Na łóżku szpitalnym leżała Alexis i uśmiechała się, pomachał mi ręką gdy tylko mnie zauważyła.Wszedłem tam.
-Widzę że ci lepiej. - siadłem na krzesełku.
-Zdecydowanie. Ale czy ja...
-Nie wyjdziesz z tego... - po policzku spłynęła mi łza. - Nie umrzesz.Bo moje serce umrze razem z Tobą. Będzie dobrze,słyszysz? - szeptałem.Ona tylko otarła mi  łzy z policzka i sama się rozpłakała.
-Nie, Alexis nie płacz.Proszę. Tylko nie ty. - wyszeptałem i zbliżyłem się by ją objąć w swoich silnych ramionach. 
-Alex, nie płacz! - krzyknęli chłopcy chórem. Odwróciłem się. Stała tam cała gromada. Niall,Harry,Louis, Zayn,Suzy i Amy...Byli wszyscy, którzy byli wspaniali bo zostali przy nas w tak trudnych chwilach,.Amy natychmiast podbiegła do przyjaciółki.
-Kochana!Tęskniłam za tobą tak bardzo! - przytuliła ja. - Na lepszego anioła trafić nie mogłaś. - spojrzała na mnie.
-Tsaa, kocham go i nie wiem co ja bym bez niego zrobiła. - uśmiechnęła się i wtuliła w moje ramię. 
-Dzięki Tobie ona żyję. Dziękuję ci za to i też za to że uwolniliście nas od tych tortur. - wiedziałem o co jej chodzi. O byłego chłopaka Alex i tego, który również się na nią uwziął. Miała rację. Ja i chłopcy uratowaliśmy im  życie. Amy uśmiechnęła się do mnie, a potem do przyjaciółki i podeszła do Louis'a. Szatyn ją objął i kołysał delikatnie na boki. 
-Co powiesz na to skarbie bym poszedł kupić obrączki na nasz ślub? - uśmiechnąłem się do ukochanej.
-Byłoby wspaniale. - znów po policzku spłynęła jej łza, a ja opuszkami palców wytarłem ją. 
-Zayn pójdziesz ze mną? - zapytałem najlepszego przyjaciela.-
-Nie ma problemu. - uśmiechnął się.
-Ja zostanę z Alex. - zaoferowała się Amy i już siadła na skraju łóżka zagadując ją. 

***
-Weźmiemy te. - powiedziałem dla jubilera, pokazując dwie złote obrączki które pokazał mi Zayn. Były z wygrawerowanym napisem: "Love Forever" Mój przyjaciel nieźle trafił. Zapłaciłem za nie i udałem się na przymiarkę odpowiedniego garnituru. Zadzwoniłem do Amy i zapytałem się jakiej sukni życzyłaby sobie moja ukochana. Najpierw powiedziała, że na serio jestem aniołem, a potem dała mi wymiary Alex w pasie i biuście itd, bym dobrał idealną do miary suknię. Nie mówiła jaką Alex chciałaby mieć, więc uznałem, że zrobię jej niespodziankę. Kupiłem jej suknię <KLIK> i do tego białe szpilki. Na bukiet zamówiłem białe Frezję i uznałem, że to wszystko, więc wróciliśmy do szpitala.
- jak było na zakupach? - zapytała mnie ukochana.
-Sporo wydałem na to, przyznaję, ale czego się nie robi dla miłości. - chwyciłem jej dłoń.
-To my zostawiamy was samych i zamówimy salę i załatwimy sprawę z księdzem. - wyszczerzył się Louis z Harrym. 
-Tak szybko, przecież do jutra na pewno mnie nie wypiszą. - jęknęła.
-Rozmawiałem z lekarzem..-zaczął Zayn. - I jeśli dzisiaj nie będziesz nigdzie chodzić, to rana zasklepi się i będziesz mogła jutro wyjść i balować z umiarem.
-Boże, wy jesteście cudowni. Tyle dla mnie robicie, a nie wiem czy na to wszystko zasługuję.
-Zasługujesz.-powiedziałem. - Zakochałem się w Tobie i nie pozwolę ci odejść, bo cię kocham. - wyszeptałem i pocałowałem ją, a ta dłonią dotknęła mojego policzka, a drugą objęła mnie za szyję, ja natomiast objąłem ją w pasie i zastygliśmy w namiętnym pocałunku...
Szablon by S1K