sobota, 28 września 2013

Rozdział 37

*Następnego dnia*
Nadszedł ten upragniony dzień. Nie ruszałam się wczoraj z łóżka cały czas, by dzisiaj wstać silniejsza i stanąć przed ołtarzem mówiąc "Tak". To najpiękniejszy dzień w moim życiu.Nim ja i Liam się obejrzeliśmy był już to 7 miesiąc ciąży i jak dalej będzie się maleństwo prawidłowo rozwijać to na 17 sierpnia dzidziuś przyjdzie na świat, a ja zostanę matką.
***
-Alex chodź do fryzjera, bo nie zdążymy na przymiarkę! - wywrzeszczała mi z salonu Amy. Miała rację.Siedziałam przed lustrem rozmarzona myślami gdzie indziej, a za 10 minut mamy być u fryzjera, a potem pojechać na przymiarkę sukni ślubnej. Liam wynajął stylistów dla mnie by pomogli Amy mnie przygotować. O godzinie 12 stanę z nim na ślubny kobiercu!Do tej pory nie mogę w to uwierzyć.
Zabrałam ze sobą tylko telefon i zbiegłam po schodach. Amy chwyciła mnie za rękę i wsiadłyśmy do samochodu Josh'a, kumpla chłopaków, który miał na razie robić za naszego szofera. Zawiózł nas do salonu fryzjerskiego i zaczekał w samochodzie.
Gdy usiadłam na krześle, stylistka wzięła mnie w swoje ręce. Co chwila włosy psikała mi różnymi lakierami, ,smarowała żelami, a palcami później odgarnęła jedną część i włosów i zakręciła na nim loczki. Z drugą częścią zrobiła to samo, a potem z wszystkiego spięła koka, a niektóre kosmyki włosów opadały mi na twarz.
-Wyglądasz cudownie! - zapiszczała Amy.Uśmiechnęłam się.Musiałam wyglądać cudownie, bo dzisiejszy dzień miał być magiczny.
***
Potem Josh zawiózł nas do stylistów. Na wieszaku była już moja suknia ślubna, którą już zachwyciła się gdy tylko ją zobaczyłam. Zayn i Liam mieli gust muszę przyznać.Jeden ze stylistów ściągnął kreację i przy pomocy innych nałożyli ją na mnie, gdy tylko rozebrałam się do bielizny. W pasie zawiązali mi dużą białą kokardę,  a gdy dali mi podwiązkę założyłam ją i uśmiechnęłam się do siebie.
-Na ślubie będzie ubaw. - rzekłam do Amy.
-Nie mogę się doczekać, by zobaczyć jak Liam męczy się z podwiązką. - zachichotała moja przyjaciółką.
Nim się obejrzałyśmy wielkimi krokami nadchodziła godzina 12. Josh szybko wskoczył w garnitur i czekał, aż ja i Amy chwycimy bukiety z frezji i pojedziemy na ceremonię.
***
-Josh gdzie my jedziemy? Minąłeś kościół? - zapytałam chłopaka. On i Amy tylko zaśmiali się.
-Liam wymyślił inne miejsce ceremonii.Dużo lepsze, ale to niespodzianka. - odpowiedział. Westchnęłam głęboko i siedziałam cicho do końca drogi.
-Już jesteśmy, księżniczko. - oznajmiła Amy. Wysiadłam szybko z auta.
To było molo. Piękne morze przed nami. Widzę Liam'a, który się do mnie uśmiecha. Jego spojrzenie, sposób mówienia i wszystko co z nim związane spowodowało, że ja się uśmiechał. Josh chwycił mnie za rękę, a Amy pognała na miejsce obok Louis'a, którzy byli naszymi świadkami. Chłopak prowadził mnie do Liam'a. Nie było dużo ludzi, ale wtedy zauważyłam kogoś. Moją rodzinę. Mamę,tatę i moją malutką siostrzyczkę, która miała dopiero kilka miesięcy.Była też rodzina Liam'a i reszty zespołu, był też ich ochroniarz Paul, Simon...Wszyscy których znamy. W moich oczach zakręciły się łzy, ale powstrzymałam je.
Wreszcie dotarłam do Niego. Chwycił moją dłoń, a ja podeszłam do niego jeszcze kilka kroków by stanąć równo z nim. Patrzyłam z zahipnotyzowaniem w jego czekoladowe oczy, gdy wypowiadał przysięgę. Ja zrobiłam to zaraz po nim. Szło gładko i szybko, bo wiedziałam z kim chcę spędzić resztę życia. To z nim chciałam się zestarzeć i zobaczyć jak jeszcze dorastają nasze wnuki. Teraz to był mój cel.
-Ogłaszam was mężem i żoną, możecie się pocałować. - powiedział ksiądz. Nie czekałam tylko wpiłam się w jego usta z pożądaniem, a za nami biły donośne brawa. Ściskając bukiet frezji, zamknęłam oczy i rzuciłam go w tłum.
Złapał go...
Harry.
-To czas na imprezę, pani Payne? - uśmiechnął się do mnie Liam.
-Jak sobie mój mąż życzy. - uśmiechnęłam się i dałam mu jeszcze jednego całusa.
Przywitałam się z rodziną i zaprosiłam ich na przyjęcie, a potem wsiadłam z Liam'em od czarnej limuzyny i pojechaliśmy na imprezę.
To była druga część najlepszego dnia, bo wiedziałam że będzie ciężko mu zdjąć podwiązkę i że będzie dużo zabawy, ale jedyny był tego minus,że nie mogłam pić. Życie dziecka było dla mnie ważniejsze od wódki.
Bo wódkę i tak wyrzygam z pewnością, a dziecko umrze...

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 36

Spojrzałem na Niall'a i Suzy. Wyglądali na szaleńczo zakochanych przy pierwszym spotkaniu tak jak ja z Alex gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy przez przypadek. 
-Idę do Alex. - powiedziałem i udałem się prosto korytarzem. Skręciłem w prawo potem w lewo i stanąłem przed salą. Zajrzałem przez szybę. Na łóżku szpitalnym leżała Alexis i uśmiechała się, pomachał mi ręką gdy tylko mnie zauważyła.Wszedłem tam.
-Widzę że ci lepiej. - siadłem na krzesełku.
-Zdecydowanie. Ale czy ja...
-Nie wyjdziesz z tego... - po policzku spłynęła mi łza. - Nie umrzesz.Bo moje serce umrze razem z Tobą. Będzie dobrze,słyszysz? - szeptałem.Ona tylko otarła mi  łzy z policzka i sama się rozpłakała.
-Nie, Alexis nie płacz.Proszę. Tylko nie ty. - wyszeptałem i zbliżyłem się by ją objąć w swoich silnych ramionach. 
-Alex, nie płacz! - krzyknęli chłopcy chórem. Odwróciłem się. Stała tam cała gromada. Niall,Harry,Louis, Zayn,Suzy i Amy...Byli wszyscy, którzy byli wspaniali bo zostali przy nas w tak trudnych chwilach,.Amy natychmiast podbiegła do przyjaciółki.
-Kochana!Tęskniłam za tobą tak bardzo! - przytuliła ja. - Na lepszego anioła trafić nie mogłaś. - spojrzała na mnie.
-Tsaa, kocham go i nie wiem co ja bym bez niego zrobiła. - uśmiechnęła się i wtuliła w moje ramię. 
-Dzięki Tobie ona żyję. Dziękuję ci za to i też za to że uwolniliście nas od tych tortur. - wiedziałem o co jej chodzi. O byłego chłopaka Alex i tego, który również się na nią uwziął. Miała rację. Ja i chłopcy uratowaliśmy im  życie. Amy uśmiechnęła się do mnie, a potem do przyjaciółki i podeszła do Louis'a. Szatyn ją objął i kołysał delikatnie na boki. 
-Co powiesz na to skarbie bym poszedł kupić obrączki na nasz ślub? - uśmiechnąłem się do ukochanej.
-Byłoby wspaniale. - znów po policzku spłynęła jej łza, a ja opuszkami palców wytarłem ją. 
-Zayn pójdziesz ze mną? - zapytałem najlepszego przyjaciela.-
-Nie ma problemu. - uśmiechnął się.
-Ja zostanę z Alex. - zaoferowała się Amy i już siadła na skraju łóżka zagadując ją. 

***
-Weźmiemy te. - powiedziałem dla jubilera, pokazując dwie złote obrączki które pokazał mi Zayn. Były z wygrawerowanym napisem: "Love Forever" Mój przyjaciel nieźle trafił. Zapłaciłem za nie i udałem się na przymiarkę odpowiedniego garnituru. Zadzwoniłem do Amy i zapytałem się jakiej sukni życzyłaby sobie moja ukochana. Najpierw powiedziała, że na serio jestem aniołem, a potem dała mi wymiary Alex w pasie i biuście itd, bym dobrał idealną do miary suknię. Nie mówiła jaką Alex chciałaby mieć, więc uznałem, że zrobię jej niespodziankę. Kupiłem jej suknię <KLIK> i do tego białe szpilki. Na bukiet zamówiłem białe Frezję i uznałem, że to wszystko, więc wróciliśmy do szpitala.
- jak było na zakupach? - zapytała mnie ukochana.
-Sporo wydałem na to, przyznaję, ale czego się nie robi dla miłości. - chwyciłem jej dłoń.
-To my zostawiamy was samych i zamówimy salę i załatwimy sprawę z księdzem. - wyszczerzył się Louis z Harrym. 
-Tak szybko, przecież do jutra na pewno mnie nie wypiszą. - jęknęła.
-Rozmawiałem z lekarzem..-zaczął Zayn. - I jeśli dzisiaj nie będziesz nigdzie chodzić, to rana zasklepi się i będziesz mogła jutro wyjść i balować z umiarem.
-Boże, wy jesteście cudowni. Tyle dla mnie robicie, a nie wiem czy na to wszystko zasługuję.
-Zasługujesz.-powiedziałem. - Zakochałem się w Tobie i nie pozwolę ci odejść, bo cię kocham. - wyszeptałem i pocałowałem ją, a ta dłonią dotknęła mojego policzka, a drugą objęła mnie za szyję, ja natomiast objąłem ją w pasie i zastygliśmy w namiętnym pocałunku...

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 35

Suzy spoglądała nerwowo na Harry'ego, potem na mnie i na ciało Alex, które leżało w moich ramionach.
-Panie Payne naprawdę nic  nie możemy zrobić. - pojawił się znów ten sam lekarz. Ogarnęła mnie niepohamowana złość.
-Narzeczona umiera mi na rękach, a wy że nic nie możecie zrobić?!Damy sobie radę. - warknąłem. AKurat niedaleko auta wylądował nasz samolot. - Suzy, Harry pomożecie? - zapytałem chociaż z cieniem nadziei w głosie.
-Ja ci pomogę ją nieść, Suzy patrz czy puls w normie. - mruknął Harry.Suzy skinęła głową.


***Później***
-Dziękujemy za pomoc. - powiedziałem do lekarz, gdy sanitariusze przejęli Alex.
-Może mi pan opowiedzieć co się stało?  -zapytał i wyjął notesik. To opowiedziałem. Wszystko po kolei a na niedawnym wydarzeniu skończywszy.
-Wystawię opinię ogólną dla tego lekarza jak i szpitala. Państwa lekarz nie zachował odpowiednich środków i nie udzielił pomocy już umierającej pannie Croft. - powiedział.
-Czy ona będzie żyła? - zapytałem.
-Tak. Również tamtejszy szpital tu zawinił, bo wyjęli kulę, ale miejsce, które zostało ranne nie zostało zasklepione i to jest przyczyną. Panna Alexis Croft zaraz trafi na stół i po tej operacji będzie wszystko dobrze. - uśmiechnął się. Ja również. Znów czułem że żyję. Odzyskałem chęć do życia. Spojrzałem na Hazzę, który stał za mną.
-Dzwoniłeś do reszty? - zapytałem.
-Będą za dwie godziny. - kolejny uśmiech. Odwróciłem się do Suzy.
-Dziękuję za pomoc. Jeśli chcesz to zaraz zamówię ci bilet i wrócisz do domu. - spuściła głowę. - Powiedziałem coś nie tak?
Harry zaczął się śmiać.
-Nie, nie.Tylko...Louis zeswatał Suzz z Niallerem gdy ty byłeś zajęty ukochaną. - chrząknął. Również zacząłem się śmiać.
-Ależ wy macie idiotyczne pomysły. Za to was uwielbiam. - mruknąłem.
Usiadłem na krzesełku obok i czekałem na nowości.

***
-Jak mówiłem panna Croft będzie żyć. - powiedział lekarz. Zerwałem się na równe nogi.
-Kiedy wróci do domu? Kiedy się obudzi? - lawina pytań.
-Panna Alexis już nie śpi. - przerwał -  do domu wróci najszybciej jutro. Rana musi się zasklepić.
Odetchnąłem z ulgą. Harry dał mi kuksańca w bok.
-Widzisz stary?Wszystko będzie dobrze. - mruknął.
-Mam nadzieję. Loui, Amy,Zayn, Niall dobrze was widzieć - rzuciłem się by przywitać przyjaciół.
-Ciebie też Li. - uśmiechnęła się Amy. - Co z Alex?
-Miała operację rana była niezasklepiona i taki efekt. - skróciłem im historię z Londynu.
-Dobrze, że pojawiłeś się z nią w Miami. W Londynie by jej już nie uratowali. - stwierdził Zayn.
-Cieszę się, że podjąłem dobrą decyzję.
-I tak trzymaj. - powiedział Horan i przytulił Suzy. Spojrzałem na blondyna znacząco i uśmiechnąłem się. 

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 34

Jakiś czas później
***Liam***
Jestem tutaj  w domu. Z Alex. Co prawda w naszym domu jest pielęgniarka i czuwa nad nią tak jak ja, ale cieszę się. 
Że najwspanialsza osoba w moim życiu jest obok mnie. Bezpieczna.Tak jak nasze już sześciomiesięczne dziecko. Owoc naszej miłości. 
Ona uśmiecha się, ale czuję że coś jest nie tak. Ma strach w oczach gdy odbiera sms'a za każdym razem. Jakby ktoś jej groził. Tylko czemu mi nic nie mówi? Przecież wie, że jej pomogę, obronię ją. Będę wtedy, zawsze gdy innych nie będzie w pobliżu.

Zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę. - odkrzyknąłem w stronę Alex. 
-Dobrze. - powiedziała cicho. 
Otworzyłem drzwi, a tam Lou i Amy, Niall, Zayn, Harry. Moi przyjaciele. Zaprosiłem ich do środka. 
-I jak z nią? - zapytała dziewczyna.
-Przecież żyję,Am więc nie mów jakby mnie nie było. - nagle pojawiła się Alex, która była podpierana przez pielęgniarkę.
-Alex no miałaś kotek leżeć. Zero ruchu, pamiętasz? - powiedziałem władczo i podniosłem ją. 
-Tak tak bo inaczej wrócę do szpitala. - mruknęła niezadowolona, ale posadziłem ją z powrotem na łóżku w salonie, a pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością.
-Tak wiem, że jest uparta. - uśmiechnąłem się również. 
-Ej no Liam! - Alex szturchnęła mnie w nogę. 
-No co "Ej" taka prawda. - pocałowałem ją w czoło i wróciłem do kuchni by przygotować kolację dla wszystkich. 

***
Siedliśmy wszyscy przy stole, po mojej prawej siedzi Alex i pielęgniarka, a po lewej, Zayn Harry i Louis z Amy. Wyglądaliśmy jak rodzina. Rodzinka, której mi brakowało. 


*** Parę tygodni później***
Alex marniała. I dobijało ją jeszcze te przerażenie w oczach jak odczytywała te sms'y. Co ja mam robić? 
-Alex co jest? - zapytałem jej. Wiedziałem, że się waha, ale powiedziała mi.
-Dostaję pewne sms'y od numeru zastrzeżonego. - pokazała mi kilka wiadomości. 
-Jak długo?
-Już jakiś czas. - kolejne westchnięcie. 
-Czemu mi nic nie powiedziałaś? 
-Bo on wtedy ponownie mnie skrzywdzi. 
-Nie pozwolę na To. - chwyciłem jej dłoń.
-Panno Alex lekarstwa. - powiedziała nasza pielęgniarka Susy. Alex posłusznie wzięła kilka tabletek. Ale mimo to wciąż wyglądała marnie.
Znów zbladła i zamknęła oczy. 
-Alex? Alex! - krzyknąłem i podniosłem ją. Wnet w pomieszczeniu zjawił się Harry. - Jak ty tu?
-Nieważne jedziemy do szpitala bierz ją! - warknął. Podniosłem dziewczynę.
-Jadę z wami. Będę pilnowała by jej stan się nie pogorszył. - rzuciła Susy. 
***
Siedzę wraz z pielęgniarką i Alex na tyle, a Harry jedzie ponad 90 k/m omijając ciężarówki i wyprzedzając inne pojazdy. 
-Jesteśmy. - mruknął i wysiadł, a ja z Susy i Alex zaraz po nim. Biegłem do szpitala z nią na rękach. 
-Lekarz!Lekarz! - wrzeszczałem na cały głos. Wtedy ten co dał mi ukochaną pod opiekę podbiegł do nas. -Ratujcie ją. - rzekłem. 
-Nic się nie da zrobić. Ona umiera. - powiedział w ogóle nie przejęty. 
-Harry zamów samolot prywatny do Miami. Uratują ją, tam się pobierzemy. Niech reszta do nas jutro doleci. - warknąłem. - A pan. - zwróciłem się do lekarza. - Idź pan do diabła. Jest pan lekarzem i powinien ją pan ratować, ale chyba panu w głowie tylko romanse z pielęgniarkami. - mruknąłem i odsunąłem się wracając do samochodu. 
-Panie Payne, stan się pogarsza. Kiedy będzie samolot? - zapytała mnie Susy.
-Za pięć minut. - oznajmił nagle Harry

***
I jak rozdział?
Jesteście gotowi by pożegnać naszą Alex? Czy też nie? 
Czytajcie a się dowiecie! :*
Szablon by S1K